Jump to content
domainersclub

Cybersquatting - nadużycie czy uczciwe zarabianie na dobrym pomyśle?

Czym jest cybersquatting?  

127 members have voted

  1. 1. Czym w/g Ciebie jest cybersquatting?

    • Uczciwym zarabianiem na pomyśle i pierwszeństwie
      46
    • Nadużyciem i złamaniem prawa
      24
    • Trudno orzec, to zależy od konkretnego przypadku
      57


Recommended Posts

Po pierwsze: urząd patentowy powinien odmówić rejestracji znaku towarowego składającego się ze słów pospolitych, takich jak podane w przykładzie. Jednak tak się nie dzieje.
Urząd może uznać ochronę takiego znaku, ale ochrona z góry będzie tylko częściowa.

 

 

Moim zdaniem o ile znak jest zarejestrowany to każde, nawet nieświadome użycie domeny ze znakiem w celu prowadzenia działalności konkurencyjnej względem uprawnionego jest naruszeniem pwp.
Ale co jeśli ktoś nie prowadzi działalności konkurencyjnej? Firma, która wykupiła prawa znaku towarowego zastrzegła go dla produktów budowlanych, a dokładnie okien.

Ale jeśli powstanie czasopismo "Dobre Okna" to uzycie domeny dobreokna.pl nie narusza praw posiadacza okien o nazwie "dobre okna".

 

Poza tym jest jeszcze jeden problem: czasem ochrona dotyczy znaku słowno-graficznego, a więc "Dobre Okna" to ochrona nie samego sformułowania, ale także pewno logotypu sprzężonego z tymże znakiem. Gdy więc ktoś używa domeny dobreokna.pl i posiada zupełnie inny logotyp, to tym bardziej nie zachodzi obawa złej woli.

 

Do tego dochodzi jeszcze jedno cywilizowane rozwiązanie gwarantujące dobrą wolę posiadacza domeny. Może on umieścić w swym serwisie notkę, w której informuje odwiedzających, że nie jest powiązany z firmą X, która posiada znak towarowy "dobre okna".

 

Piszę to oczywiście nie na podstawie orzeczeń jakichkolwiek sądów (szczególnie, że sąd arbitrażowy nie jest dla mnie ważnym sądem i regulamin NASKu łamie prawa obywatelskie nakazując korzystanie z tego jednego sądu).

Moje wypowiedzi zawierają wykładnię ducha prawa na podstawie prawa moralnego. Gdy prawo pisane łamie prawo wolności ludzi, przestaje być ono ważne, chociażby ze względu na konstytucję. NASK wydaje się ignorować prawa obywatelskie swym regulaminem.

Myślę, że sprawą NASKu powinny zainteresowac się dwie instytucje: NIK oraz Urząd Antymonopolowy.

 

Ci, którzy stracili domeny z powodu złej woli i niekompetencji sądu arbitrażowego powinni otrzymać od NASKu oraz państwa polskiego, olbrzymie odszkodowania.

Jeśli jest na tym Forum jakiś prawnik zachęcam do kontaktu ze mną - chętnie zbudujemy koalicję, by walczyć o prawa obywatelskie.

 

Nalezy pamiętać, że prawnicy korporacji często stosują contr-cybersquatting, który polega na zastraszaniu właścicieli domen, by za bezcen lub za darmo oddali ciekawe domeny. Trzeba zrobić coś, by w sprawie domen przestało obowiązywać prawo dziekiego zachodu.

Bo złe praktyki w tej dziedzinie właśnie przychodzą do nas z zachodu (USA, UE), gdzie w bezczelny sposób okrada się obywateli z ich majątku.

Niedługo dojdzie do tego, że mieszkańcy miejscowości Windows będą musieli płacić za prawo do używania w swym adresie nazwy swej miejscowości. A każdy kto się na nowo sprowadzi do tego miesteczka będzie miał nie lada problem, bo od razu można domniemywać złą wolę, bo pewnie mieszkając w takiej miejscowości będzie korzystał ze słowa "windows" by wprowadzać w błąd potencjalnych klientów...

Nie rozumiem, jak świat mógł się dać sterroryzować garstce prawników, którzy orzekli, że adres internetowy to jakaś szczególna jakość w kosmosie i że w tym wypadku, z góry istnieją jakieś restrykcje w wyborze adresu domeny.

A domena to tylko ciąg znaków... Weźcie sobie w kod źródłowy Windowsa Visty i poszukajcie tam ciągu znaku "PEPSI" albo "ADIDAS" - macie dużą szansę, bo na te miliardy znaków ASCII pewnie kilka razy powtarzają się jakieś znane marki. A czy Microsoft zapłacił firmie Pepsico za możliwość używania ciągu znaków "pepsi" do wykorzystania w kodzie źródłowym swego dzieła? Wątpię ^_^

A przecież MS niewątpliwie czerpie korzyści z tego kodu, a w nim jest to feralne Pepsi (o ile jest, bo nie sprawdzałem).

Jeśli ktoś ma możliwość podglądnięcia płyty instalacyjnej Windowsa lub MS Office'a - niech sprawdzi, czy nie występują tam te lub inne marki ;)

Dlaczego o tym piszę? Sprawa jest prosta - wykorzystanie cudzej nazwy w nazwie domeny może być przestępstwem TYLKO, gdy ten ktoś podszywa się pod firmę, która mu na to zgody nie dała. W każdym innym przypadku adres to tylko adres. A właściciel marki może CO NAJWYŻEJ dochodzić TYLKO części dochodów jakie osiąga właściciel domeny - w żadnym przypadku nie może odbierac mu domeny siłą bez odszkodowania. Takie jest moje zdanie.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Urząd może uznać ochronę takiego znaku, ale ochrona z góry będzie tylko częściowa.

 

co rozumiesz przez ochronę częściową? po zarejestrowaniu znaku w UPRP albo w OHIM, oznaczenie jest chronione od momentu zgłoszenia i nie ma ochrony częściowej lub całkowitej

 

Wracając do tematu dobreokna.pl - oczywiście zgodzę się z Tobą, że jeżeli ktoś założy czasopismo Dobre Okna a profil jego działalności nie będzie jednak równy tylko i wyłącznie stolarka okienna to do naruszenia zapewne nie dojdzie ( odsyłam do orzeczenia PIIT w sprawie hotelarz.pl i czasopisma Hotelarz - o ile mnie pamięć nie myli). Co więcej - nie wiele osób zdaje sobie sprawę z tego, że rejestrując czasopismo nabywamy majątkowe prawa do tytułu prasowego - i także na tej podstawie można dochodzić praw do domeny.

 

Jeżeli chodzi o zapis w regulaminie .pl w NASK - regulamin był zmieniony jakiś czas temu właśnie dlatego, aby zapis nie był przymusowy - było to podyktowane koniecznością skorelowania treści regulaminu z przepisami o klauzulach niedozwolonych z KC. nie wydaje mi się aby był niezgodny z prawem - poza tym należy pamiętać, iż zawsze można skierować sprawę do sądu powszechnego.

Gdy więc ktoś używa domeny dobreokna.pl i posiada zupełnie inny logotyp, to tym bardziej nie zachodzi obawa złej woli.

W polskim prawie własności przemysłowej nie występuje samoistna przesłanka złej woli - w przeciwieństwie do ACPA w USA albo nawet ADR, tak więc jest to trochę mieszanie pojęć i właśnie przenoszenie wzorców amerykańskich na rynek polski. Często terminologia bywa używana zamiennie i prowadzi to do nieporozumień. Uważam, że lepiej trzymać się pojęć które funkcjonują w naszym porządku prawnym.

Co do użycia oznaczenia słownego bez oznaczenia graficznego - aby doszło do naruszenia prawa ochronnego na znak towarowy nie jest konieczne użycie oznaczenia identycznego - dochodzi także gdy zostanie użyte oznaczenie podobne. Idąc dalej - użycie samych słów z oznaczenia słowno-graficznego nie oznacza, że mamy oznaczenia podobne ale można mówić o oznaczeniach identycznych - czyli jest to szersze pole ochronne, gdyż w pwp co do towarów podobnych wymagana jest identyczność oznaczeń aby mówić o naruszeniu.

 

Wszystko to piszę jako prawnik z niemałym doświadczeniem jeśli chodzi o branze IT a domeny internetowe szczegolnie. Pracuję w jednej z większym w Polsce firm w branży IT i zajmuje się takim sprawami codziennie. Dlatego muszę przyznać Ci rację, że istnieje pewna tendencja nadużywania instrumentów prawnych przez prawników. Często prawnicy z wieloletnim doświadczeniem ale z zerowym jeśli chodzi o prawo internetu, siadają do sprawy i tak na prawdę nie wiedzą z której strony to ugryźć, więc starają się przypisać posiadaczowi domeny wszystko - od naruszenia pwp poprzez czyny nieuczciwej konkurencji, a nawet o zgroza tutaj cytuje jedno z ostatnich pism jednej z większych kancelarii "czyn wypełniający znamiona cybersquattingu" ^_^

 

Podsumowując - nie staję po żadnej ze stron, uważam że nie ma tutaj konfliktu. Tak jak w życiu, prowadząc każdą działalność zarobkową, gospodarczą dochodzi do konfliktu interesów nieraz - jednak nie jest to stały konflikt i nie można negować istnienia przepisów prawnych także w wirtualnym świecie.

Edited by sinsin

Share this post


Link to post
Share on other sites
co rozumiesz przez ochronę częściową? po zarejestrowaniu znaku w UPRP albo w OHIM, oznaczenie jest chronione od momentu zgłoszenia i nie ma ochrony częściowej lub całkowitej
Częściowa ochrona dotyczy na przykład konkretnej branży dla której znak został zarejestrowany (dla porówania: "dobre okna" dla stolarki okiennej i "dobre okna" jako serwis oprogramowania). To już powoduje pewne ograniczenie.

Skoro jednak przepisy mówią o nie możności rejestracji prostych fraz, a urząd jednak podejmie decyzję o rejestracji danego znaku, to już właśnie na gruncie samego prawa ochrona ta jest niepełna.

Markę Oquiennae można właściwie zarejestrowac i chronić w każdym dziale gospodarki bo to nazwa własna i niepowtarzalna.

Nazwa "dobre okna" to zlepek prostych słów i choć rozumiem i zgadzam się z ochroną takiej marki w wąskiej specjalizacji, to jednak firma X nie może nikogo pozywac za używanie sformułowania "dobre okna" (np. w reklamie typu: "okna marki Glasswin to dobre okna"), gdyż byłoby to niezgodne z duchem prawa, które nie może zabraniać nikomu używania pewnych normalnych i często używanych sformułowań.

Gdyby w jakimś języku słowo "pepsi" znaczyło "smaczny", to w takim kraju każdy mógłby pisać "nasz napój jest smaczny" (po ygrecku: "btumu sfami ge pepsi") ;)

Bo zarówno słowo "dobre" jak i "okna" istniały na długo przed powstaniem firmy X. Niemniej, sama marka jako oznaczenie konkretnego produktu, wraz z logotypem powinna być chroniona. To znaczy, że firma X może oznaczać swe okna logotypem "DOBRE OKNA" a inna firma może najwyżej użyć tego sformułowania w pełnym zdaniu (Petros to dobre okna na zimę).

To samo dotyczy marki "Zielona Łąka" dla mleka, co nie wyklucza używania sformułowania "zielona łąka" w ogólnym kontekście.

 

Oczywiście, to co piszę, przedstawia mój punkt widzenia na sprawiedliwość, bo prawo nie zawsze jest sprawiedliwe - ale wtedy trzeba je zmieniać, a nie egzekwować ;)

 

 

 

Jeżeli chodzi o zapis w regulaminie .pl w NASK - regulamin był zmieniony jakiś czas temu właśnie dlatego, aby zapis nie był przymusowy - było to podyktowane koniecznością skorelowania treści regulaminu z przepisami o klauzulach niedozwolonych z KC. nie wydaje mi się aby był niezgodny z prawem - poza tym należy pamiętać, iż zawsze można skierować sprawę do sądu powszechnego.
W pkcie 22. czytamy:

 

W przypadku wystąpienia osoby trzeciej do Sądu Polubownego przeciwko Abonentowi z żądaniem opartym na stwierdzeniu, że Abonent w wyniku zawarcia lub wykonywania Umowy naruszył prawa tej osoby, Abonent doręczy Sądowi Polubownemu podpisany zapis na Sąd Polubowny w terminie wskazanym w wezwaniu do podpisania tego zapisu.

 

Brzmi to raczej jak przymus a nie jak możliwość. Moim zdaniem, sądy polubowne powinny działać tylko, gdy obie strony sporu chcą z takiego sądu skorzystać. Gdy któraś ze stron sobie tego nie zyczy, spór powinien rozstrzygać sąd powszechny.

 

 

 

W polskim prawie własności przemysłowej nie występuje samoistna przesłanka złej woli - w przeciwieństwie do ACPA w USA albo nawet ADR, tak więc jest to trochę mieszanie pojęć i właśnie przenoszenie wzorców amerykańskich na rynek polski. Często terminologia bywa używana zamiennie i prowadzi to do nieporozumień. Uważam, że lepiej trzymać się pojęć które funkcjonują w naszym porządku prawnym.
To co piszę, zwykle podpowiada mi ogólne poczucie sprawiedliwości. A sprawiedliwość zwykle nie opiera się na jednym porządku prawnym. Nie wszystkie rozwiązania zachodnie muszą być (co oczywiste) złe.

 

 

 

Co do użycia oznaczenia słownego bez oznaczenia graficznego - aby doszło do naruszenia prawa ochronnego na znak towarowy nie jest konieczne użycie oznaczenia identycznego - dochodzi także gdy zostanie użyte oznaczenie podobne. Idąc dalej - użycie samych słów z oznaczenia słowno-graficznego nie oznacza, że mamy oznaczenia podobne ale można mówić o oznaczeniach identycznych - czyli jest to szersze pole ochronne, gdyż w pwp co do towarów podobnych wymagana jest identyczność oznaczeń aby mówić o naruszeniu.
Ale adres domeny prawie nigdy nie jest identyczny z oznaczeniem marki. Firma X zarejestrowała "dobre okna" jako znak słowno-graficzny, tymczasem domena dobreokna.pl nie ma spacji i zawiera dodatkowy element ".pl". Rozumiem oczywiście podobieństwo, ale właśnie w tym przypadku, ze względu na prostą frazę "dobre okna" ochrona znaku firmy X nie powinna obejmować domeny dobreokna.pl

 

Nie wiem jak skonczyła się sprawa hotelarz.pl, ale tu również słowo pospolite zostało użyte do budowy adresu.

 

Warto pamiętać, że adres można budować na różne sposoby, np.:

dobre-okna.pl

dobre.okna.pl

d-o-b-r-e-o-k-n-a.pl

do-bre-ok-na.pl

 

W powyższym przykładzie w skład adresu weszło również krótkie słowo BRE, które jak wiemy jest skrótem znanego banku... Czy więc teraz do pozwu dołączy oprócz firmy X także BRE Bank?

 

Dla nazwy Pepsi, można jeszcze wymyśleć:

pepsi.trelele.com.pl

p.e.p.si

pep.si

pepsi.hurtnapojow.elk.pl

Pyszny-Ekstra-Przysmak-Super-Impuls.pl (pierwsze litery dają PEPSI)

 

 

Wszystko to piszę jako prawnik z niemałym doświadczeniem jeśli chodzi o branze IT a domeny internetowe szczegolnie. Pracuję w jednej z większym w Polsce firm w branży IT i zajmuje się takim sprawami codziennie.
Cieszy mnie twoja profesjonalna opinia, gdyż jak pewnie zauważyłeś, ja raczej prawo traktuję jako wskazówkę a nie jako wyznacznik. Bardziej opieram się na konstytucji (choć i tę chętnie bym zaskarżył, choć wiadomo, że nie ma do kogo) :P

 

 

Tak jak w życiu, prowadząc każdą działalność zarobkową, gospodarczą dochodzi do konfliktu interesów nieraz - jednak nie jest to stały konflikt i nie można negować istnienia przepisów prawnych także w wirtualnym świecie.
Tylko, że ja wrócę do tego o czym piszę od początku. Nawet jeśli rejestruje ktoś domenę dobreokna.pl bo wie, że jest taka marka, której właściciel jest na tyle nieobeznany, że nie kupił na czas domeny, to już sam fakt zakupu domeny, może być tylko formą zabezpieczenia sobie praw do pewnego pomysłu: oto bowiem firma X (właściciel marki Dobre Okna) nie wpadła na pomysł promocji swych produktów przy użyciu:

a) adresu miasta (miasto Dobre Okna w powiecie Szybeckim)

^_^ adresu ulicy (ul. D. Okna 1, Ościeżów Wlkp.) /PS: pan Dymitr Okn to znany ygrecki sopranista/

c) numeru infolinii 0800-32-6562 (0800-DB-OKNA)

d) numeru rejestracji samochodu (W1 DOKNA)

e) adresu domeny (dobreokna.pl)

f) papierowych składanych samolocików, które mogą przybrać kształt logo "Dobre Okna"

 

Te wszystkie pomysły, na jakie wpadnie pan Andrzej Sprytnicki, są jego własnością, choć są powiązane z własnością firmy X.

Żadna ze stron nie powinna naruszac praw drugiej strony, niemniej jednak, gdy firma X chce skorzystać z pomysłów pana Sprytnickiego, to powinna mu chyba za to zapłacić zgodnie z jego wolą. Pan Sprytnicki, by zagwarantować sobie prawa do pomysłów swoich, może wykupić wszystkie nieruchomości w mieście Dobre Okna, może też kupić wszystkie domy przy ulicy D. Okna w Ościeżowie, może wykupić numery z końcówką 32-6562 we wszystkich sieciach telefonicznych. Może zakupić rejestracje DOKNA, może też kupić domenę oraz zastrzec w urzedzie patentowym wzór rozkładanego modelu samolocika.

Tak oczywiście uważam ja, bo na to wskazuje podstawowe prawo kapitalizmu: każdy powinien móc czerpać zyski ze swego pierwszeństwa w pewnych pomysłach.

Zabór domen przez sądy jest barbarzyństwem. W najgorszym wypadku sąd powinien wycenić pomysł posiadacza domeny i nakazać posiadaczowi marki na wypłacenie pewnej kwoty wynagrodzenia za pomysł - takie posunięcie uważam za ostatecznie do przyjęcia, choć to przestaje być kapitalizm a zaczyna socjalizm.

Share this post


Link to post
Share on other sites
ot: domainers nie bierz tego do siebie, ale cos mi sie wydaje, ze jestes rasowym cybersquaterem ^_^

 

nie musi być cybersquatterem, ale w poglądach wydaje mi się, że jest raczej utopijnym socjalistą, lewicowym ideowcem czy tez punkiem anarchista, który prawo bierze sobie na "luz blues" i przestrzega tylko tego, co chce, "co mu sie wydaje" usprawiedliwiając każde posunięcie wyrażeniem "jaki ten świat niesprawiedliwy, wymyślił surowe prawo, po co to komu" i że wszystko sie należy.

 

Oczywiście popieram go tam, gdzie chodzi o reverse domain hijacking, ale to , że byli sprytniejsi, którzy zabezpieczyli sobie jakieś prawa, to nie znaczy, że wszsytko ma być za darmo i dla wszystkich

Share this post


Link to post
Share on other sites
ale w poglądach wydaje mi się, że jest raczej utopijnym socjalistą, lewicowym ideowcem czy tez punkiem anarchista, który prawo bierze sobie na "luz blues" i przestrzega tylko tego, co chce, "co mu sie wydaje" usprawiedliwiając każde posunięcie wyrażeniem "jaki ten świat niesprawiedliwy, wymyślił surowe prawo, po co to komu" i że wszystko sie należy.
Taki pogląd może się brać albo z ignorowania tego co piszę, albo z niezrozumienia treści, albo co gorsza z głupoty (co chyba trzeba wykluczyć z grzeczności).

Nie jestem z pewnością socjalistą, a wyraźnie zaznaczam, że wolny rynek to domena (choć nie internetowa) KAPITALIZMU.

A prawo nie postrzegam wybiórczo "co mi się podoba", tylko to co jest zgodne z rozumowym poczuciem sprawiedliwości i z prawem moralnym. A na takie prawo powołują się częściej środowiska prawicowe.

Jestem za wolnym rynkiem regulowanym poczuciem sprawiedliwości (rzymskie pojęcie "słuszności"). Takie założenia spełnia np. libertarianizm lub logityka - oba te nurty należy zaliczyć raczej do prawicowych. O ile libertarianizm można nazwać "prawie anarchizmem" to logityka z pewnością opowiada się za silnym sterem władzy, choć takiej władzy, która nie musi ograniczać wolności obywatelskich.

 

Warto zauważyć, że niektóre prawa chroniące w sposób przesadny pewną własność są bardzo lewicowe, gdyż chronią coś na siłę bez kontaktu ze światem rzeczywistym; jest to taka ochrona na pokaz lub ewentualnie wynik działania jakiegoś lobby a więc korupcja demokracji i kapitalizmu (złamanie prawa moralnego).

 

Oczywiście popieram go tam, gdzie chodzi o reverse domain hijacking, ale to , że byli sprytniejsi, którzy zabezpieczyli sobie jakieś prawa, to nie znaczy, że wszsytko ma być za darmo i dla wszystkich
Nie wiem o kim mowa w tym ostatnim zdaniu podrzędnym (czy o tych co sprytnie zarejestrowali znaki towarowe czy o tych co sprytnie zarejestrowali domeny - dla mnie nie różnią się niczym).

 

@ "domeny.pl"

Ale tutaj nie toczy się dyskusja o tym, czy ja jestem cybersquatterem, prawnikiem, fetyszystą, zboczeńcem, złodziejem... więc taka uwaga wydaje się być argumentem ad personam - gdy nie ma co napisać, zawsze można o coś kogoś oskarżyć i jest ciekawiej ;)

Ja się oczywiście nie przejmuję, ale apeluję: wróćmy do meritum.

A Tobie, chciałem tylko zakomunikować, że złamałeś prawo, bo w swej nazwie wykorzystałeś zastrzeżony znak towarowy "Dom Eny" (znana marka odzieżowa). ^_^

 

 

Tak czy inaczej dziękuję za każde słowo w dyskusji. Im więcej osób dyskutuje, tym więcej informacji można będzie nazbierać i tym łatwiej pokonac wszelką niesprawiedliwość (bo o to powinno nam tu chodzić).

Edited by domainersclub

Share this post


Link to post
Share on other sites

chyba przestaje dyskutować w tym temacie, bo ja już nic nie pojmuję

 

Najpierw piszesz:

 

W kapitalizmie to kapitalista ma martwić się o swoje pomysły, dochodowość fabryk itd. Nikt mnie nie wspomoże jeśli mój interes zacznie przynosić straty.

Dlaczego więc państwo w postaci sądów okrada ludzi z pomysłami, którzy dbając o swój interes rejestrowali (odpłatnie) ciekawe nazwy w NASK?

 

... czyli kapitalizm i wolny rynek

 

a potem....

 

Ci, którzy stracili domeny z powodu złej woli i niekompetencji sądu arbitrażowego powinni otrzymać od NASKu oraz państwa polskiego, olbrzymie odszkodowania.

 

 

Nie jestem z pewnością socjalistą, a wyraźnie zaznaczam, że wolny rynek to domena (choć nie internetowa) KAPITALIZMU.

(...)

Jestem za wolnym rynkiem regulowanym poczuciem sprawiedliwości (rzymskie pojęcie "słuszności"). Takie założenia spełnia np. libertarianizm lub logityka - oba te nurty należy zaliczyć raczej do prawicowych. O ile libertarianizm można nazwać "prawie anarchizmem" to logityka z pewnością opowiada się za silnym sterem władzy, choć takiej władzy, która nie musi ograniczać wolności obywatelskich.

 

groch z kapustą

 

czyli wolny rynek ale z państwowym interwencjonizmem? Czy tak mam to rozumieć? A co ma państwo do tego? Ma redystrybuować domenowe dobra na nowo? "Ty dostaniesz ipn.pl bo jestes IPN-em, ty MinisterstwoSprawiedliwosci.pl bo jestes MŚ itd., tak? Interwencjonizm? a kto powinien mieć np sport.pl?A pogoda.pl to dla IMGW?

 

Poza tym niesprawiedliwość na świecie była, jest i będzie. Żeby jedni mogli zyskać, innych trzeba wyzyskać. Sustainable growing economy to utopia.

 

jako moje podsumowanie;

 

- państwowy interwencjonizm i redystrybucja są nierealne (w ogóle o czym my tu mówimy)

- każdy przypadek podejrzenia o cybersquatting należy rozpatrywać indywidualnie

- rozumiem twoje poczucie niesprawiedliwości i zapewne przeświadczenie, że domenę powino się kupować tylko wtedy, gdy jest pomysł na jej zagospodarowanie (chocby to była literówka)

- każdy zidentyfikowany przypadek reverse domain hijacking należy bezwględnie potępiać

- no i coraz bardziej przekonuję się do metody, że jeśli ktoś naruszył czyjeś prawa, to powinien zapłacić za szkodę, zaprzestać czynienia szkody, ale domena nie powinna automatycznie przepadać na rzecz powoda, tylko może na jakąś aukcję (i znów ten interwencjonizm sie kłania? bo kto miałby to organizować i czerpać profity - NASK?) albo dalej mógłby być jej abonentem (prawo pierwszenstwa, bo pierwszy zarejestrował i tyle)

Share this post


Link to post
Share on other sites
chyba przestaje dyskutować w tym temacie, bo ja już nic nie pojmuję
Wytłumaczę i mam nadzieję, że pojmiesz. ;)

 

Najpierw piszesz (...)

... czyli kapitalizm i wolny rynek

groch z kapustą

Nie rozumiem, gdzie widzisz groch z kapustą.

 

Jeśli NASK jest stroną wspomagającą kradzież to musi za to odpowiedzieć. Bo przecież kapitalizm to nie jest system dopuszczający kradzież. A jeśli NASK wspiera tych co chcą ukraść domenę prawowitemu właścicielowi. Swoją kradzież chcą usprawiedliwić prawem, ale to prawo rozumiane jest wybiórczo, tak durnowato.

 

czyli wolny rynek ale z państwowym interwencjonizmem? Czy tak mam to rozumieć?
Nie! W żadnym wypadku! Gdzie ja tak piszę tutaj? ^_^

 

A co ma państwo do tego? Ma redystrybuować domenowe dobra na nowo? "Ty dostaniesz ipn.pl bo jestes IPN-em, ty MinisterstwoSprawiedliwosci.pl bo jestes MŚ itd., tak? Interwencjonizm? a kto powinien mieć np sport.pl?A pogoda.pl to dla IMGW?
Nigdy tak nie twierdziłem. Chyba źle mnie zrozumiałeś.

 

 

 

Poza tym niesprawiedliwość na świecie była, jest i będzie.
Co nie oznacza, że rozumny człowiek ma stać i przyglądać się.

 

Żeby jedni mogli zyskać, innych trzeba wyzyskać.
Wyzyskanie nie jest oszustwem; jest skorzystaniem z pewnych mozliwości. Nigdy na siłę przecież. Nie chcesz domeny, nie kupuj, chcesz domenę microsoft.pl, nazywasz się Microsoft? To zapłać 10 mln PLN i nie ma sprawy. Nie chcesz tyle zapłacić? To masz problem, bo ja pierwszy nabyłem tę domenę... ;)

 

 

 

- państwowy interwencjonizm i redystrybucja są nierealne (w ogóle o czym my tu mówimy)
Ja się z tym mogę zgodzić (na ten moment).

 

każdy przypadek podejrzenia o cybersquatting należy rozpatrywać indywidualnie
Nie. Bo nie istnieje cybersquatting czyli piractwo. Istnieje tylko tworzenie nowych strategii marketingowych, a te są chronione prawem własności intelektualnej.

 

 

rozumiem twoje poczucie niesprawiedliwości i zapewne przeświadczenie, że domenę powino się kupować tylko wtedy, gdy jest pomysł na jej zagospodarowanie (chocby to była literówka)
NIGDY tak nie twierdziłem! Mamy kapitalizm i każdy może sobie kupić domenę by na niej zarabiać lub trzymać pustą jako lokatę kapitału.

 

 

 

każdy zidentyfikowany przypadek reverse domain hijacking należy bezwględnie potępiać
Niekoniecznie. Bo "reverse-CS" jest tylko podchodem prawnym, też pewną strategią - jeśli dałeś się złapać, bo nie znasz prawa i jesteś głupi, to twoja strata. Ale to nie powinno nam przeszkadzać by nagłaśniać takie sprawy by przestrzec ludzi przed manipulacją.

W kapitalizmie wszystko poza kradzieżą i oszustwem jest dopuszczalne. Więc reverse-CS jest OK tylko wtedy, gdy prawnicy nie kłamią, a jedynie sugerują coś co "ofierze" może sugerować groźby. Cała finezja prawniczego języka polega na tym, by w ramach prawa skłonić kogoś do pewnych zachowań. Ale to czy ktoś się da to już jego własna cecha.

 

 

 

 

 

no i coraz bardziej przekonuję się do metody, że jeśli ktoś naruszył czyjeś prawa, to powinien zapłacić za szkodę, zaprzestać czynienia szkody, ale domena nie powinna automatycznie przepadać na rzecz powoda, tylko może na jakąś aukcję (i znów ten interwencjonizm sie kłania? bo kto miałby to organizować i czerpać profity - NASK?) albo dalej mógłby być jej abonentem (prawo pierwszenstwa, bo pierwszy zarejestrował i tyle)
Jaką szkodę może wykonac właściciel domeny? Tylko taką, gdy wykorzystał domenę do oszustwa - ale wtedy karany powinien być za oszustwo a nie za posiadanie takiej czy innej domeny.

Uważam, że rejestrując adres z cudzym znakiem nie działa się na szkodę właściciela znaku towarowego NIGDY! To właściciel zadziałał na własną szkodę, że nie kupił domeny... Może więc powinien zwolnić swych ludzi od marketingu? A może powinien strzelić sobie w łeb? To już jego sprawa. Właściciel domeny to nie zbrodniarz. Posiadanie adresu i handel nim to normalne działanie, bo domena jako towar nie jest produktem podrabiającym markę; pepsi.pl to nie napój, adidas.pl to nie but...

Share this post


Link to post
Share on other sites
[...]

 

Wyzyskanie nie jest oszustwem; jest skorzystaniem z pewnych mozliwości. Nigdy na siłę przecież. Nie chcesz domeny, nie kupuj, chcesz domenę microsoft.pl, nazywasz się Microsoft? To zapłać 10 mln PLN i nie ma sprawy. Nie chcesz tyle zapłacić? To masz problem, bo ja pierwszy nabyłem tę domenę... :)[...]

czemu tak tanio ? :wacko:

Share this post


Link to post
Share on other sites
W zasadzie zgadzam się z Umberto. Mnie jednak nie daje spokoju coś innego. Na tym forum wiele razy wspominane były sztandarowe przykłady odebrania domen osobom fizycznym przez duże firmy/koncerny. Moim zdaniem odebranie takich domen jak piłkanożna.pl (IDN), gogle.pl (oba to czyste generyki) czy mikerowesoft.com (tu również nie było zastrzeżenia takiej nazwy - cóż z tego, że podobna) to ewidentne nadużycie prawa do znaku przez korporacje...

 

W przypadku domeny piłkanożna.pl sprawa była do wygrania ale rynek był na tyle "młody" i istniała niewystarczajaca ilość informacji na temat prawa własności intelektualnej w oparciu o domeny internetowe, że wiele tego typu domen było przekazywane bez "walki" i stosownej reprezentacji w sądzie.

 

Ten przykład był o tyle szczególny że słowo "piłka nożna" jest zwrotem potocznym w tej oryginalnehj formie i niepodlega ochronie jako znak towarowy.

 

 

 

 

Po pierwsze: urząd patentowy powinien odmówić rejestracji znaku towarowego składającego się ze słów pospolitych, takich jak podane w przykładzie. Jednak tak się nie dzieje.

Urząd może uznać ochronę takiego znaku, ale ochrona z góry będzie tylko częściowa.

 

Nie może. Jako osoba interesująca się prawem, powinieneś wiedzieć że określenie opisowe nie może służyć jako znak towarowy.

Musi istnieć element wyróżniajacy który w przypadku słów pospolitych czy zwrotów potocznych nie istnieje.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Urząd może uznać ochronę takiego znaku, ale ochrona z góry będzie tylko częściowa.

 

 

Nie może. Jako osoba interesująca się prawem, powinieneś wiedzieć że określenie opisowe nie może służyć jako znak towarowy.

Musi istnieć element wyróżniajacy który w przypadku słów pospolitych czy zwrotów potocznych nie istnieje.

No ale mówimy o przypadku, gdzie urząd zarejestrował znak towarowy oparty o prostą frazę. A co jeśli fraza jest w języku angielskim np. "Good Doors" (Dobre Drzwi)? Jeśli komuś się uda zarejestrować taką frazę po polsku lub angielsku, to ja twierdzę, że z mocy prawa, ochrona będzie częściowa, nie może dotyczyć normalnego i zgodnego z tradycją słowną wykorzystania.

Share this post


Link to post
Share on other sites
A co jeśli fraza jest w języku angielskim np. "Good Doors" (Dobre Drzwi)? Jeśli komuś się uda zarejestrować taką frazę po polsku lub angielsku, to ja twierdzę, że z mocy prawa, ochrona będzie częściowa, nie może dotyczyć normalnego i zgodnego z tradycją słowną wykorzystania.

 

nie rozpatrujemy tu cząstkowych przypadków "a co jeśli..."

Rozumiem że wiekszośc rejestracji w UPRP jest dokonywana w j. Polskim

 

słowa angielskie za wyjatkiem paru wyjatków nie są słowami potocznymi i mogą byćrejestrowane jako TM tak jak to zrobił Henkel dla mydła ORANGE czy ORANGE dla sieci telefonów.

 

Polskie określenia opisowe nie podlegają rejestracji.

Share this post


Link to post
Share on other sites
słowa angielskie za wyjatkiem paru wyjatków nie są słowami potocznymi
Tu bym się nie zgodził. Czy znasz jakąś wykładnię przepisów odnośnie potocznych słów angielskich? Bo język angielski jest językiem znanym i powszechnie znanym (rozumie go ponad 10% społeczeństwa - najprostsze zwroty). Więc skąd teza, że z językiem angielskim jest inaczej?

A jeśli język angielski jest traktowany jak słowa bez znaczenia, to rodzi to znów pole do nadużyć, bo ktoś może rejestrować proste słowa, które są w trakcie zadomawiania się w Polsce. Słowo komputer jest wyrazem prostym, ale słowo computer już teoretycznie nie (nie ma go w słownikach). Słowo weekend też jeszcze nie w każdym słowniku się znajduje. Takich przykładów można podac więcej.

Czy takie pojęcia jak "wifi", "blueray", "bluetooth" itp. podlegają ochronie w Polsce?

 

 

Polskie określenia opisowe nie podlegają rejestracji.
Myślę, że można znaleźć przykłady (nie będę ich teraz szukał), gdy ktoś skutecznie zarejestrował znak towarowy złożony z dwóch prostych słów (typu Mennica Warszawska, czy Złote Tarasy - podaję przykłady z głowy, nie wiem, czy akurat te marki sa chronione w UPRP).

Share this post


Link to post
Share on other sites
słowa angielskie za wyjatkiem paru wyjatków nie są słowami potocznymi

Tu bym się nie zgodził. Czy znasz jakąś wykładnię przepisów odnośnie potocznych słów angielskich? Bo język angielski jest językiem znanym i powszechnie znanym (rozumie go ponad 10% społeczeństwa - najprostsze zwroty). Więc skąd teza, że z językiem angielskim jest inaczej?

A jeśli język angielski jest traktowany jak słowa bez znaczenia, to rodzi to znów pole do nadużyć, bo ktoś może rejestrować proste słowa, które są w trakcie zadomawiania się w Polsce. Słowo komputer jest wyrazem prostym, ale słowo computer już teoretycznie nie (nie ma go w słownikach). Słowo weekend też jeszcze nie w każdym słowniku się znajduje. Takich przykładów można podac więcej.

Czy takie pojęcia jak "wifi", "blueray", "bluetooth" itp. podlegają ochronie w Polsce?

 

 

Nie wiem której części mojej wypowiedzi nie zrozumiałeś?

Określenia opisowe nie podlegają rejestracji jako znaki towarowe i mówimy tu o języku polskim ponieważ jak zapewne się domyślasz Polska operuje tym językiem a nie angielskim. Istnieje parę wyjątków gdzie słowa angielskie pokrywaja się z językiem polskim (np. bar, sex, pub etc.) Ale ogólnie rzecz biorąc UPRP nie ma żadnej wykładni przepisów dotyczacych j. Angielskiego bo taki w polsce nie obowiazuje.

 

Słowo komputer jest sposzczeniem słowa computer i nie kwalifikuje się jako uniwersalny przykład do czegoś co tu próbujesz udowodnić.

 

co do wifi, bluray czy bluetooth ....to chyba nie bardzo wiesz o czym piszesz... :lol:

WiFi jest to znak towarowy zarejestrowany przez Wi-Fi Alliance

BluRay (nie blueray) - jest znakiem towarowym Blu-ray Disc Association. "e" zostało umyślnie wyciągnięte aby umożliwić rejestrację znaku towarowego (ponieważ blue ray oznacza niebieską smugę i jest to okreslenie opisowe)

Bluetooth - jest znakiem towarowym Telefonaktiebolaget L M Ericsson

 

Te zwroty są chronione klasami nicejskimi zarejestrowanymi we własnych krajach i nie podlegają rejestracji w Polsce.

Są chronione automatycznie jako klasy nicejskie.

 

 

Polskie określenia opisowe nie podlegają rejestracji.

Myślę, że można znaleźć przykłady (nie będę ich teraz szukał), gdy ktoś skutecznie zarejestrował znak towarowy złożony z dwóch prostych słów (typu Mennica Warszawska, czy Złote Tarasy - podaję przykłady z głowy, nie wiem, czy akurat te marki sa chronione w UPRP).

 

Myślę że nie ma takich przykładów, chyba że mylisz pojęcie znaku słowno-graficznego ze słownym znakiem towarowym. Możesz zarejestrować logo + nazwe + klase, ale nie słowo.

Nie wiem czy moge napisać prościej że okreslenia opisowe nie podlegają ochronie jako znaki towarowe

Edited by MisUszatek

Share this post


Link to post
Share on other sites
Myślę że nie ma takich przykładów, chyba że mylisz pojęcie znaku słowno-graficznego ze słownym znakiem towarowym. Możesz zarejestrować logo + nazwe + klase, ale nie słowo.

Nie wiem czy moge napisać prościej że okreslenia opisowe nie podlegają ochronie jako znaki towarowe

 

No tak ale przecież w przypadku sporów o domeny internetowe sprowadza się to jednego. jest wiele znaków słowno-graficznych w których słowa są pospolite i korzystają one z ochrony. Pamiętajmy jednak w tej dyskusji że cybersquatting to nie tylko znaki towarowe!

 

Może dotyczyć również prawa do firmy ( ochrona z kodeksu cywilnego), nazwy przedsiębiorstwa ( nieuczciwa konkurencja), ochrony z prawa prasowego a nawet moim niekiedy autorskiego.

Edited by sinsin

Share this post


Link to post
Share on other sites
CYTAT(MisUszatek @ pon, 02 mar 09) post_snapback.gifMyślę że nie ma takich przykładów, chyba że mylisz pojęcie znaku słowno-graficznego ze słownym znakiem towarowym. Możesz zarejestrować logo + nazwe + klase, ale nie słowo.

Nie wiem czy moge napisać prościej że okreslenia opisowe nie podlegają ochronie jako znaki towarowe

No tak ale przecież w przypadku sporów o domeny internetowe sprowadza się to jednego. jest wiele znaków słowno-graficznych w których słowa są pospolite i korzystają one z ochrony. Pamiętajmy jednak w tej dyskusji że cybersquatting to nie tylko znaki towarowe!

 

Może dotyczyć również prawa do firmy ( ochrona z kodeksu cywilnego), nazwy przedsiębiorstwa ( nieuczciwa konkurencja), ochrony z prawa prasowego a nawet moim niekiedy autorskiego.

 

 

jaka ochrona prawa prasowego? autorskiego? kodeks cywilny? prawa do firmy? :)

...czy ty na pewno odpisujes na wlasciwy post?

 

...masz chociaz blade pojecie co to jest cybersquatting?

 

 

Cybersquatting (also known as domain squatting), according to the United States federal law known as the Anticybersquatting Consumer Protection Act, is registering, trafficking in, or using a domain name with bad faith intent to profit from the goodwill of a trademark belonging to someone else. The cybersquatter then offers to sell the domain to the person or company who owns a trademark contained within the name at an inflated price.

 

The term is derived from "squatting," which is the act of occupying an abandoned or unoccupied space or building that the squatter does not own, rent or otherwise have permission to use. Cybersquatting however, is a bit different in that the domain names that are being "squatted" are (sometimes but not always) being paid for through the registration process by the Cybersquatters. Cybersquatters usually ask for prices far greater than that at which they purchased it. Some cybersquatters put up derogatory remarks about the person or company the domain is meant to represent in an effort to encourage the subject to buy the domain from them. Others post paid links via Google, Yahoo, Ask.com and other paid advertising networks to the actual site that the user likely wanted, thus monetizing their squatting. As with many controversial issues, some argue that the dividing line of cybersquatting is difficult to draw, or that the practice is consistent with a capitalistic and free market ethos.

 

Cybersquatting is one of the most loosely used terms related to domain name intellectual property law and is often incorrectly used to refer to the sale or purchase of generic domain names such as example.com.

Share this post


Link to post
Share on other sites
(...)i mówimy tu o języku polskim ponieważ jak zapewne się domyślasz Polska operuje tym językiem a nie angielskim.
Nie jest to prawdą. W Polsce operuje się najczęściej:

a) językiem polskim

:) językiem angielskim

c) językiem niemieckim

d) językiem rosyjskim

e) językiem francuskim

 

Zwroty z języka angielskiego, które jeszcze nie weszły do słowników są już powszechnie znane. Nie chce mi się szukać wielu przykładów, ale chociażby: laptop, notebook. Jeśli to słabe przykłady lub być może już można je znaleźć w słowniku, to pewnei bez trudu sam znajdziesz takie słowa. Można by rzec, że są to już wyrazy polskie - są stosowane POWSZECHNIE. ;)

 

 

Ale ogólnie rzecz biorąc UPRP nie ma żadnej wykładni przepisów dotyczacych j. Angielskiego bo taki w polsce nie obowiazuje.
Owszem, obowiązuje, na zasadzie powszechnego (prawie) używania. Język kaszubski, góralski itp. również nie są identyczne z językiem polskim, a mimo to, proste frazy z tych dialektów powinny być chronione.

 

 

Słowo komputer jest sposzczeniem słowa computer i nie kwalifikuje się jako uniwersalny przykład do czegoś co tu próbujesz udowodnić.
Ale ja nie mówię o słowie komputer, ale o źródle, czyli "computer". Czy można w Polsce zarejestrować znak towarowy "Super Computer" ? ;)

 

 

co do wifi, bluray czy bluetooth ....to chyba nie bardzo wiesz o czym piszesz...
Tak, tu się rozpędziłem. Nie sądziłem, że są to znaki towarowe firm. Wydawało mi się, że słowa te zostały użyte przez organizacje techniczne (standaryzujące), które wprowadzają niektóre standardy techniczne.

No ale chyba są takie wyrazy zagraniczne, nieobecne w polskich słownikach, które już są znane ludziom. Według mnie spełniają one definicję słów prostych.

 

 

Myślę że nie ma takich przykładów, chyba że mylisz pojęcie znaku słowno-graficznego ze słownym znakiem towarowym. Możesz zarejestrować logo + nazwe + klase, ale nie słowo.
Czy mógłbyś rozwinąć tę kwestię? Jeśli ktoś rejestruje właśnie znak słowno-graficzny, to w jakim sensie ochronie podlega fraza słowna np. "Super Computer" albo "Extra Computer" albo "Computers Centre"?

 

 

Nie wiem czy moge napisać prościej że okreslenia opisowe nie podlegają ochronie jako znaki towarowe
Ale w przypadku znaków słowno-graficznych, już jest to możliwe, czy tak?

 

 

Co do postu Sinsin'a to ma On rację, gdyż ochronie podlega również to wszystko co nie jest rejestrowane w URPR, ale zostało uzyte przez inne podmioty.

Jeśli ktoś nazwał swoją sieć sklepów np. "Krysiliczek" to nawet jeśli nie zarejestruje takiego znaku towarowego, to ma prawo do ochrony. Z tym, że nie jest to już ochrona z automatu (jaką daje rejestracja ZT), ale niemiej jednak, tak jak w przypadku emisji dowolnego dzieła sztuki, wypuszczenie w świat pewnej nazwy powoduje pewne prawa do tej nazwy. Ale oczywiście wtedy należy udowodnić, że nazwa ma znaczenie w jakimś regionie lub na całym terytorium państwa.

Bo przecież oprócz oznaczenie ® mamy również , które oznacza, że znak towarowy, choć nie zarejestrowany, to jednak jest chroniony przez prawo. Czy się mylę?

Edited by domainersclub

Share this post


Link to post
Share on other sites
Nie jest to prawdą. W Polsce operuje się najczęściej:

a) językiem polskim

:) językiem angielskim

c) językiem niemieckim

d) językiem rosyjskim

e) językiem francuskim

 

...no to idz kolego do urzedu i zalatw sobie cokolwiek poslugujac sie francuskim. Powodzenia ci zycze ;)

 

 

 

Ale ogólnie rzecz biorąc UPRP nie ma żadnej wykładni przepisów dotyczacych j. Angielskiego bo taki w polsce nie obowiazuje.

 

Owszem, obowiązuje, na zasadzie powszechnego (prawie) używania. Język kaszubski, góralski itp. również nie są identyczne z językiem polskim, a mimo to, proste frazy z tych dialektów powinny być chronione.

 

Ostatnio jak bylem w Polsce, jezykiem urzedowym byl Polski. Ale tak jak napisalem, jak dla mnie to mozesz rozmawiac z urzednikami chocby po Chinsku.

 

Tak na marginesie nie ma jezyka goralskiego, jest dialekt albo gwara.

 

 

 

Słowo komputer jest sposzczeniem słowa computer i nie kwalifikuje się jako uniwersalny przykład do czegoś co tu próbujesz udowodnić.

Ale ja nie mówię o słowie komputer, ale o źródle, czyli "computer". Czy można w Polsce zarejestrować znak towarowy "Super Computer" ? ;)

 

Mozna, nie jest to okreslenie opisowe i dla wielu klas moze byc rejestrowane

 

 

 

co do wifi, bluray czy bluetooth ....to chyba nie bardzo wiesz o czym piszesz...

Tak, tu się rozpędziłem. Nie sądziłem, że są to znaki towarowe firm. Wydawało mi się, że słowa te zostały użyte przez organizacje techniczne (standaryzujące), które wprowadzają niektóre standardy techniczne.

No ale chyba są takie wyrazy zagraniczne, nieobecne w polskich słownikach, które już są znane ludziom. Według mnie spełniają one definicję słów prostych.

 

Myślę że nie ma takich przykładów, chyba że mylisz pojęcie znaku słowno-graficznego ze słownym znakiem towarowym. Możesz zarejestrować logo + nazwe + klase, ale nie słowo.

Czy mógłbyś rozwinąć tę kwestię? Jeśli ktoś rejestruje właśnie znak słowno-graficzny, to w jakim sensie ochronie podlega fraza słowna np. "Super Computer" albo "Extra Computer" albo "Computers Centre"?

 

Nie wiem czy moge napisać prościej że okreslenia opisowe nie podlegają ochronie jako znaki towarowe

Ale w przypadku znaków słowno-graficznych, już jest to możliwe, czy tak?

 

....mam wrazenie jakbym rozmawial z daltonista na temat glebi pomaranczy w obrazach Klimta.

Kolejny raz pokazujesz ze nie znasz lub nie rozumiesz pewnych pojec ale twardo uzywasz ich w polemice.

 

Slowo w okresleniu opisowym jako takie nie podlega ochronie w znaku slowno-graficznym. Znask slowno graficzny chroni sposob zapisania danego slowa lub uzycie go w polaczeniu z logo. NIE CHRONI SLOWA / OKRESLENIA OPISOWEGO.

 

ostatni raz tlumacze....

 

mozesz zarejestrowac slowo WAKACJE jako znak slowno-graficzny (logo lub specjalna czcionka) i ta forma zostaje wpisana w UPRP. Dalej wszyscy moga uzywac wakacje ale nie moga sprzedawac produktu / serwisu z wizerunkiem slowa WAKACJE w formie zapisanej w UPRP

 

Oczywiscie samo slowo jako znak towarowy slowny nie podlega rejestracji

Share this post


Link to post
Share on other sites
...no to idz kolego do urzedu i zalatw sobie cokolwiek poslugujac sie francuskim. Powodzenia ci zycze ;)
Jeśli urzędnik zna język obcy to nie powinno być problemu. Poza tym, im niżej język znajduje się na mojej liście, tym mniej osób się nim posługuje. Po francusku to będzie problem, ale po angielsku lub rosysjku, to nie powinno być problemu (rosyjski znają pewnie wszyscy starsi urzędnicy).

Poza tym nie jest ważne czy urzędnik zna jakiś język, tylko czy zna dane słowo. Słowo "compact disc" czy notebook może być znane 80% Polaków, nawet jeśli nie znają oni biegle angielskiego.

 

 

Ostatnio jak bylem w Polsce, jezykiem urzedowym byl Polski. Ale tak jak napisalem, jak dla mnie to mozesz rozmawiac z urzednikami chocby po Chinsku.
A kto mówi, że jest inaczej? Czy nie rozumiesz sformułowania "wyrażanie znane powszechnie"?

Ketczup też nie był wyrazem polskim, lecz zanim pojawił się w słownikach, był używany dość powszechnie jako "ketchup".

 

Tak na marginesie nie ma jezyka goralskiego, jest dialekt albo gwara.
Czepiasz się. Pisałem też o dialekcie. Rozumiem różnicę - znów Ci przypominam, że w mowie potocznej nie ma potrzeby nadużywania hiperpoprawności definicyjnej. Dlatego możemy tu sobie pisać o "języku góralskim" bo będzie to znaczyć to samo co "gwara góralska". Jeśli natomiast popełnisz artykuł z zakresu językoznawstwa, to oczywiście należy tam używać ścisłych hermetycznych wyrażeń z danej dziedziny :)

 

 

Mozna, nie jest to okreslenie opisowe i dla wielu klas moze byc rejestrowane
Jakto "super compuer" nie jest opisowe? Przecież znaczy tyle co "nadzwyczajny komputer". ;)

I co ciekawe, prawdopodobnie 90% Polaków zrozumie to określenie opisowe.

 

 

...mam wrazenie jakbym rozmawial z daltonista na temat glebi pomaranczy w obrazach Klimta.
No to albo ja jestem daltonistą, albo Ty mętnie tłumaczysz. A może rozumiemy się, co do kwestii zasadniczych, a tylko moje pytania uściślające wydają Ci się wypływać z mojej negacji twych tez (a tak nie jest). Pytam, by zarysować bardziej ostrą granicę, gdyż twoje wypowiedzi, choć poprawne nie uściślają pewnych problemów.

 

 

 

Kolejny raz pokazujesz ze nie znasz lub nie rozumiesz pewnych pojec ale twardo uzywasz ich w polemice.
Podaj te pojęcia, których nie rozumiem, podaj też różnice międz ystanem faktycznym a tym co mówię. Weź pod uwagę, że mówię skrótowo i używam pojęć w ich potocznym rozumieniu. Ale oczywście może być tak, że czegoś nie wiem. Dlatego właśnie dyskutuję: by się dowiedzieć.

Więc nie złość się, tylko wytłumacz - wtedy każdy zrozumie.

 

 

Slowo w okresleniu opisowym jako takie nie podlega ochronie w znaku slowno-graficznym. Znask slowno graficzny chroni sposob zapisania danego slowa lub uzycie go w polaczeniu z logo. NIE CHRONI SLOWA / OKRESLENIA OPISOWEGO.
Mniej więcej to samo powiedziałem. Widocznie nie zrozumiałeś pytania - prosiłem tylko o potwierdzenie, iż się nie mylę.

 

mozesz zarejestrowac slowo WAKACJE jako znak slowno-graficzny (logo lub specjalna czcionka) i ta forma zostaje wpisana w UPRP. Dalej wszyscy moga uzywac wakacje ale nie moga sprzedawac produktu / serwisu z wizerunkiem slowa WAKACJE w formie zapisanej w UPRP
Bardzo dziękuję za udokładnienie. Tak właśnie tę kwestię rozumiałem, ale chciałem się upewnić, stąd pytanie.

Zauważ, że moje pytanie zawierało postać zgodną z tym co przytoczyłeś, a więc odpowiedź na nie "TAK", zupełnie wystarczyło. Gdybym źle rozumiał twoje wypowiedzi, to zadałbym pytanie, na które musiałbyś odpowiedzieć "nie" ;)

 

 

Ale cały czas pozostaje we mnie niepewność, czy masz w tym zakresie 100% rację. Bo nie wiem, czy twoja wiedza płynie z "własnej opinii" czy też może znasz orzeczenia i prawo od strony praktycznej.

Share this post


Link to post
Share on other sites

zróbmy tak.... nie chce mi się wklejać cytatów i odpowiadać po raz n-ty na te same pytania.

Wybacz że napisze "prosto z mostu" ale jesteś odporny na fakty i brakuje ci podstawowej wiedzy na tematy związane z prawem własności.

Nie czepiałbym się bo każdy gdzieś musi zacząć ale podobno interesujesz się tematyką, a to są podstawy.

 

Polecam dla uzupełnienia lekturę stron UPRP :)

 

Jezeli zaś uwarzasz że językiem urzędowym w Polsce jest angielski to polecam Konstytucję RP.

Jak sama nazwa wskazuje język urzędowy to..... łapiesz? I na takiej podstawie są dokonywane orzeczenia i w takim języku komunikujesz się w urzedzie i wtakim języku prowadzona jest dokumentacja. W USA tez na upartego dogadasz sie po hiszpańsku ale żaden dokument czy sprawa nie jest przedstawiony i procesowany w tym języku.

 

Przytaczasz jako nowy przykład "Compact Disc" gdzie już wpominałem wczesniej. To jest grupa TM, Phillips zarejestrował TM przed 1982 rokiem.

"notebook" to nazwa własna, nie podlega tłumaczeniu, "komputer" to spolszczenie, .... ale to wszystko to są korelacje językowe nie majace nic wspólnego z prawami własności.

 

Nie chce sie rozpisywać na temat TM / SM itp bo to szeroki temat, i zrozumienie go wymaga przynajmniej podstawowej wiedzy na temat zasad działania Urzędu Patentowego i prawa własnosci intelektualnej.

 

Obecnie można zastrzec:

 

- znak słowny

- znak słowno-graficzny (logotyp)

- znak graficzny (sygnet)

- znak przestrzenny

- znak ruchomy

 

Rzadko zastrzegane, ale możliwe do zastrzeżenia, są - zestawienie kolorystyczne, pojedynczy kolor, znak smakowy lub zapachowy, znak dzwiękowy - pod warunkiem możliwości przedstawienia zapisu nutowego.

 

Jak widzisz możliwości jest wiele, i większość z nich jest stosowana w marketingu, mediach i reklamie.

 

Co do 100% racji, to nie ma możliwości aby zastosować jednakową metodę oceny do wszystich domen i nazw. Sam widzisz że raz przytaczasz cudze TM , raz nazwy własne, raz makaronizmy i spolczenia ..... a prawo nie jest sztywne. Moja wiedza ogranicza sie do zastosowania mechanizmów zawartych w prawie własności intelektualnej. Nie jestem prawnikiem ale musiałem zgłebić tą tematykę ze względu na branże w której pracuję i wymagania moich klientów.

 

Co do 100% ekspertyz konkretnych przypadków polecałbym ci fachowe agencje takie jak PatPol czy wiele innych.

Ogólne metody i reguły są takie jak ci przedstawiłem, ale co do detali , ....polecam specjalistów.

Share this post


Link to post
Share on other sites
ale jesteś odporny na fakty i brakuje ci podstawowej wiedzy na tematy związane z prawem własności.
A to ciekawe, bo zgadzając się z twoim tokiem myślenia, nagle twierdzisz, że mam małą wiedzę. Rozumiem więc, że to co piszesz to nieprawda?

 

Nie czepiałbym się bo każdy gdzieś musi zacząć ale podobno interesujesz się tematyką, a to są podstawy.
Po prostu nie czytasz tego co piszę, albo doszukujesz się tam treści, których brak.

 

Jezeli zaś uwarzasz że językiem urzędowym w Polsce jest angielski to polecam Konstytucję RP.
Widzisz! Oto przykład twojej ignorancji. NIE CZYTASZ MOICH POSTÓW!!!!!!

Przeczytaj mój poprzedni post o języku polskim i angielskim. Napisałem tam, że angielski nie jest językiem urzedowym w Polsce. Więc po co to powtarzasz? Nie rozumiesz co się do Ciebie pisze, czy (co bardziej prawdopodobne), przelatujesz tylko chybcikiem po moim tekście i nie czytasz go.

 

 

Jak sama nazwa wskazuje język urzędowy to..... łapiesz?
Szkoda, że Ty nie łapiesz co ja piszę.

 

W USA tez na upartego dogadasz sie po hiszpańsku ale żaden dokument czy sprawa nie jest przedstawiony i procesowany w tym języku.
A gdzie ja mówię o sprawach? Gdzie mówię o dokumentacji urzędowej? Szanuj rozmówców i czytaj uważnie ich posty, bo potem pleciesz 5/10.

Ja twierdzę, że NIEKTÓRE zwroty z języka obcego, znane powszechnie MOGĄ znaleźć się nawet w dokumentacji urzędowej.

Anchois, compact disc itp.

 

 

Przytaczasz jako nowy przykład "Compact Disc" gdzie już wpominałem wczesniej. To jest grupa TM, Phillips zarejestrował TM przed 1982 rokiem.
Przyjmijmy, że nie jest to zwrot zastrzeżony, a tylko zwrot opisowy przedmiotu. Sam twierdziłeś, że na zachodzie takie rzeczy można rejestrować. My jesteśmy w Polsce i zapomnijmy na chwilę o zachodzie.

 

 

"notebook" to nazwa własna
U nas ta nazwa dotyczy całej klasy komputerów mobilnych (podobnie jak laptop).

 

"komputer" to spolszczenie
Oj, nie wiedziałem... myślałem, że to może staropolska nazwa liczydła... :)

Gdybyś przeczytał raz jeszcze mój post, to stwierdziłbyś ze zdumieniem, że wiele rzeczy, o których piszesz, to powtórka tego co napisałem ja. Rozumiem, że jesteś zabieganym człowiekiem i nie masz czasu dogłębnie analizowac cudzych treści. Ale wtedy właśnie rodzi się frustracja i zdenerwowanie, bo wydaje Ci się, że ktoś nie rozumie Ciebie.

A ja mam wrażenie, że doskonale rozumiem Ciebie, że wiem o co Ci chodzi. A bierze się to stąd, że bardzo mnie to interesuje i z uwagą staram się czytać to co piszesz.

 

ale to wszystko to są korelacje językowe nie majace nic wspólnego z prawami własności.
Mają znaczenie, bo wykazuje Ci właśnie, że niektóre obce wyrazy są u nas popularne (później zostają często spolszczone). A jeśli wyraz zagraniczny jest powszechnie stosowany to pasuje do definicji słów powszechnego użytku.

 

 

Co do 100% racji, to nie ma możliwości aby zastosować jednakową metodę oceny do wszystich domen i nazw. Sam widzisz że raz przytaczasz cudze TM , raz nazwy własne, raz makaronizmy i spolczenia ..... a prawo nie jest sztywne. Moja wiedza ogranicza sie do zastosowania mechanizmów zawartych w prawie własności intelektualnej. Nie jestem prawnikiem ale musiałem zgłebić tą tematykę ze względu na branże w której pracuję i wymagania moich klientów.
O widzisz, o to mi chodziło. Znasz pewną strukturę prawa, ale nie znasz (jeszcze) dokładnie w szczegółach jak ono zadziała w każdym przypadku.

A tym przypadkiem może być wykazanie przed sądem, że angielskie wyrazy "computer" oraz "centre" są powszechnie znane w Polsce, a więc jeśli ktoś zastrzegł znak towarowy oparty na tych słowach, to zgodnie z literą prawa, takie zastrzeżenie znaku powinno być nie ważne (z mocy prawa).

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ręce opadają ... :rolleyes:

 

Ja twierdzę, że NIEKTÓRE zwroty z języka obcego, znane powszechnie MOGĄ znaleźć się nawet w dokumentacji urzędowej.

Anchois, compact disc itp.

 

Jeszecz raz ... COMPACT DISC to znak towarowy Phillips o klasyfikacji międzynarodowej. NIE MOŻE BYĆ ZAREJESTROWANY BO TO JEST TRADEMARK

 

 

Przyjmijmy, że nie jest to zwrot zastrzeżony, a tylko zwrot opisowy przedmiotu. Sam twierdziłeś, że na zachodzie takie rzeczy można rejestrować. My jesteśmy w Polsce i zapomnijmy na chwilę o zachodzie.

 

Nie można. Masz słowo + klasę. Jezeli chcesz zarejestrować ORANGE i sprzedawać pomarańcze to nigdy ci nikt tego nie zarejestruje. Jeżeli chcesz zarejestrować OGÓRKI i sprzedawać ogórki, to nikt ci tego niezarejestruje. Mało tego nawet jak chcesz kombinować i zgłosićznak słowny na okreslenie opisowe w innej klasie, też ci nikt tego nie przyjmie.

 

Zobacz na odrzucone zgłoszenia znaku towarowego MIESZKANIE (zgł # 306488) czy KOMPUTERY (zgł # 304983).

 

Popularne słowa anglojęzyczne mogą być zarejestrowane w niektórych przypadkach jak klasy nie kolidują z charakterem opisowym słowa. Takim przykładem może być tu ORANGE jako mydło toaletowe...

Kategoria i numer ochrony:

TOW: (111) 61825

 

Taka sama rejestracja w urzedowym jezyku angielskim w UK czy USA nie jest dopuszczalne.

Chyba jasno pokazuje ci to róznice pomiedzy znakami w rodzimym urzedowym i obcym języku.

 

Jeśli nie to sorry, ....nie mam kompletnei czasu na omawianie tych samych zagadnień w kółko .

Share this post


Link to post
Share on other sites
Ręce opadają ... :rolleyes:
Masz rację, opadają. Ty nie chcesz czytać ze zrozumieniem. Olewasz rozmówcę.

 

 

 

Jeszecz raz ... COMPACT DISC to znak towarowy Phillips o klasyfikacji międzynarodowej. NIE MOŻE BYĆ ZAREJESTROWANY BO TO JEST TRADEMARK
Fragment tekstu, który cytujesz nie mówił NIC o rejestracji słów "compact disc". Fragment ten dotyczył użycia obcojęzycznych sformułowań w pismach urzędowych. Były tam przykłady (m.in. "compact disc"), które wskazywały, że urząd skarbowy może w swym piśmie użyć tego określenia lub np. skrótu od niego (CD) w piśmie do podatnika. Bo polskie "dysk kompaktowy" jest raczej niezrozumiałe a DK już kompletnie nieznane.

 

 

Chyba jasno pokazuje ci to róznice pomiedzy znakami w rodzimym urzedowym i obcym języku.

 

Jeśli nie to sorry, ....nie mam kompletnei czasu na omawianie tych samych zagadnień w kółko .

Zrozumiałem to już wcześniej. Omawiasz te zagadnienia w kółko, bo nie doczytujesz sensu moich pytań. Wiem, że pewnie nie masz czasu, ale usiądź i przeczytaj któryś mój post powtórnie. Zrozumiesz swój błąd. Nie błąd w samym rozumowaniu prawnym (bo ono jest pewnie poprawne), ale błąd w logicznym prowadzeniu dyskusji.

 

Mimo wszystko twoje posty, poza pewnym chaosem logicznym, zawierają wiele cennych dla mnie informacji i za to jestem Ci wdzięczny.

Share this post


Link to post
Share on other sites

...ten dokument moze nie wyjasnia niuansów językowych ale daje pełniejszy obraz cybersquattingu na tle obecnych przepisów.

 

http://winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty2/0096/109-117.pdf

 

Natknałem sietakże na ciekawy artykuł:

 

 

Prawa własności do domen internetowych

 

Autor artykułu: Marcin Prys

Oryginalna wersja

 

Wokół praw własności do domen internetowych w ostatnim czasie narosło wiele wątpliwości. Brak jest jasnej wykładni zasad, popartych rzeczywistymi przykładami. Niniejszy artykuł jest próbą zebrania dotychczasowych danych dostępnych publicznie, wzbogacony o pewne wnioski sformułowane przez moją skromną osobę. Ponadto, kierując się klarownością i przejrzystością, postanowiłem nie przytaczać zawiłych artykułów Prawa Własności Przemysłowej, a skupić na prostocie.

 

Tym samym poniższe słowa mają charakter ogólnikowy, precedensowy i zrozumiały dla wszystkich czytelników. Generalnie same zagadnienie praw własności domen jest wielowymiarowe i często uzależnione od wielu zmiennych czynników. W związku z tym cały temat postaram się podzielić na ogólne przypadki.

 

 

 

Cybersquatting

 

Z definicji cybersquatting?u wynika, że jest to proceder rejestrowania znanych domen zawierających w swej konstrukcji nazwy znanych brand?ów, w celu późniejszej odsprzedaży z wielkim zyskiem. Na dzień dzisiejszy nie ma zestawienie statystycznego, powyższego procederu. Dlatego też niezwykle ciężko jest opierać się na twardych danych, wnioskując bezpośrednio o skali zjawiska. Reasumując, przykładowe domeny siemens.eu, nokia-mobile.eu itd. itp. zawierające bądź jednoznacznie nawiązujące do oznaczenia słowno-graficznego przedsiębiorstwa podpadają pod cybersquatting.

 

Pomimo tego, że wspominane nazwy internetowe są jednoznaczne jeśli chodzi o ich legalność użytkowania, (czyli możliwości ich utracenia na rzecz właściwego podmiotu) są ciągle rejestrowane. Najprościej rzecz ujmując, to w wielu przypadkach bardzo się opłaca. Sukces bądź porażka, tożsama z utraceniem domeny są uzależnione głównie od osoby odpowiedzialnej w samym podmiocie za przejęcie domeny oraz ewentualnych propozycji cenowych właściciela. O ile na pierwszy czynnik jako prawowity właściciel wpływu się nie ma, o tyle oferta nie może odbiegać w znaczący sposób od rzeczywistości. Za niechlubny przypadek nadmiernej chciwości może służyć domena hsbc.pl, czyli bezpośrednio będąca znakiem identyfikacyjnym renomowanej marki. Właściciel zaproponował sprzedaż domeny za 700 000 złotych. Pomimo tego, że podmiot cechowała duża zasobność finansowa było to żądanie zbyt wygórowane. Domena została odebrana przed Sądem Polubownym ds. domen internetowych, a sam właściciel obarczony kwota postępowania (około 3 000 złotych).

 

 

Wartym poruszenia jest również stosunkowo sławne zajście z domeną microsoft.pl. Osoba rejestrująca założyła nawet działalność gospodarczą nawiązującą swoim oznaczeniem do nazwy internetowej. Stanowisko samego Microsoft?u (za pośrednictwem Kancelarii Pawniczej) było od początku do końca jednoznaczne, zmierzające ku bezwarunkowemu odebraniu domeny, co w końcu się udało. Tak jak we wcześniejszym przypadku pozwany poniósł opłaty postępowania.

 

Czytając powyższe słowa można zadać sobie pytanie, jak to było z domeną orange.pl. Dlaczego ta nie została odebrana, skoro w nazwie istnieje oznaczenie należące do renomowanej marki. Otóż przypadek z siecią telefonii komórkowej jest diametralnie inny i w swej istocie rozbieżny z pojęciem cybersquatting?u. Mianowicie wcześniejszym właścicielem orange.pl była Agencja Reklamowa, która była zarejestrowanym podmiotem prowadzącym działalność zarobkową. W jakimkolwiek momencie nie mogło być mowy o tym by rejestrując domenę w perspektywie najbliższego czasu przedsiębiorstwo nastawiało się tylko i wyłącznie na sprzedaż nazwy. Tym samym jako odrębny i niezależny podmiot, działający w sposób ciągły nie łamało w żaden sposób prawa do używania przywoływanego oznaczenia, a tym bardziej nie działało w złej wierze.

 

By umiejętnie zidentyfikować zajście określane mianem cybersquatting?u należy również mieć na uwadze poniższe czynniki:

 

* Istnieje wpis w Urzędzie Patentowym RP, czyli znaku słowno-graficznego zawierającego się w rejestrowanej nazwie internetowej

* Istnieje wpis w bazie Madrid Express (bazy chronionych własności intelektualnych)

* Pod domeną nie ma nic bądź jest oferta sprzedaży

* Sama oferta odsprzedaży jest traktowana jak prowadzenie działalności zarobkowej, a w konsekwencji uznanie rejestracji za cybersquatting

 

Należy również nadmienić, że obecna polityka NASK?u jak i EurId?u zmierza w sposób sukcesywny do ograniczenia zjawiska cybersquatting?u poprzez okresowo kontrole zgodności i praw do używania konkretnych oznaczeń.

 

 

 

Nieuczciwa konkurencja

 

Pod termin nieuczciwej konkurencji podpadają wszelkie działania, które polegają na wprowadzeniu internautów w błąd poprzez nazwę internetową. W ujęciu bardziej obrazowym jest to pośrednie korzystanie z ogólnej znajomości marki wśród społeczeństwa poprzez niedokładną nazwę internetową.

 

Przez pojęcie ?niedokładna? rozumie się wszelkiego typu literówki, zbliżone właściwości fonetyczne czy też dodanie polskich znaków, które w sposób świadomy i celowy wprowadzają w błąd użytkowników internetu.

 

Bardzo dobrymi przykładami domen, które w oczywisty sposób naruszały zasadę uczciwej konkurencji są; nekermann.pl, neckermann.pl, nekerman.pl. Przedsiębiorca prowadzący biuro podróży, a więc działający w tej samej branży co Neckermann Polskie Biuro Podróży Sp. Z o.o. rejestrując powyżej wymienione nazwy świadomie wprowadzał w błąd klientów, sugerując w sposób bezpośredni związek bądź bycie ogólnie znanym biurem.

 

Podsumowując, za główny czynnik służący jako fundament odebrania domen była uzasadniona możliwość wprowadzania w błąd potencjalnych klientów właściwego biura. Dodatkowo uwzględniając, że strona www tym samym domena jest jednym ze znaków identyfikacyjnych przedsiębiorstw i podlega ochronie prawnej. Nazwy zostały odebrane, a pozwany obciążony kosztami postępowania.

 

Kolejnym przypadkiem wartym odnotowania jest domena komputrnix.pl, czyli bezpośrednio nawiązująca do ogólnie znanego sklepu komputerowego działającego w sieci ? komputronik.pl. Rejestrujący sporną domenę działał w przeświadczeniu świadomego wykorzystania istniejącego brandu, zakładając nawet działalność gospodarczą i sklep internetowy oferujący podzespoły komputerowe. Sprawa trafiła do Sądu Polubownego ds. domen internetowych, a na niekorzyść Pozwanego świadczył również fakt, iż umieścił ofertę sprzedaży domeny na portalu aukcyjnym Allegro.pl z adnotacją, że nazwa bezpośrednio nawiązuje do już istniejącego podmiotu co jest równoznaczne z odpowiednią promocją. Wynik był jak najbardziej do przewidzenia to jest domena została odebrana, a pozwany obciążony kosztami postępowania.

 

Ponadto należy przywołać przypadki z różnymi TLD. W ogólnym rozrachunku ma to istotne znaczenie i nie może być w żaden sposób pominięte. W odniesieniu do 4funtv.pl i 4fun.tv, gdzie spółka 4FUN.TV poddała (słusznie zresztą) w wątpliwość legalność użytkowania domeny .pl, można z powodzeniem wnioskować, iż wszelkie próby rejestracji tudzież wykorzystywania podobnych domen są w dużej mierze skazane na porażkę i zbędne koszty.

 

Podsumowując, rejestrując wszelkie domeny, które w znacznym stopniu nawiązują do już istniejących podmiotów, jest traktowane jednoznacznie jako nieuczciwa konkurencja. Drugorzędną kwestią jest to, czy sama domena jest już używana czy wskazuje na pustą stronę. Pod uwagę brana jest wstępnie potencjalna ewentualność i to ona ma w dalszym etapie znaczenie. Wyznacznikiem omawianych wyżej sporów jest, jak zostało już wielokrotnie wspomniane, potencjalne uczucie konfuzji wśród klientów. Dodatkowo należy zaznaczyć, że same pojęcie nieuczciwej konkurencji jest wielowymiarowe. Przywoływane przykłady poruszają tylko powierzchownie zagadnienie ze względu na to, że domeny nekermann.pl, komputronix.pl i 4funtv.pl w dużej mierze już na wstępie determinują sposób ich przeznaczenia. Sam spór przebiegał by po innej linii jeżeli podobne nazwy internetowe były wykorzystywane przez podmioty działające w całkowicie innych branżach, nie wiążące się ze sobą w żaden bezpośredni sposób.

 

 

Frazy potoczne

 

Czytając wszelkie powyższe przypadki, siłą rzeczy nasuwa się pytanie, ?czy każda domena jest do zabrania??, ?czy rejestrując domenę pralki.pl, ktoś kto ma firmę Pralki Automatyczne sp. Z o.o. może ją ot tak zabrać ??. Oczywiście nie.

 

Wartym przytoczenia jest przypadek domeny przegladsportowy.pl, czyli równocześnie tytuł jednego z ogólno polskich dzienników sportowych. Wynik postępowania przed Sądem Polubownym ds. Domen Internetowych pozwolił w efekcie na dalsze użytkowanie nazwy internetowej przez jej wcześniejszego właściciela. Kluczowymi argumentami podczas postępowania były podniesione aspekty powszechności używania frazy przegląd sportowy.

 

Kolejny, jednakże zgoła inny przypadek to domena piłkanożna.pl, fraza jak najbardziej powszechna. Tym razem odebrana. U podstaw takiej decyzji odpowiedniego organu było właściwie tylko i wyłącznie samo zachowanie właściciela domeny, który w sposób dość kontrowersyjny domagał się udziału z wpływów czasopisma Piłka Nożna wersji on-line. Takie postępowanie zostało w sposób oczywisty zinterpretowane jako działanie w złej wierze, co poniosło za sobą konsekwencje w postaci odebrania domeny.

 

Upraszczając, w przytoczonych sprawach można wyróżnić dwa zasadnicze aspekty. Pierwszy to ochrona przed odebraniem domen zawierających słowa potoczne, a z drugiej strony piętnujące zdecydowanie działanie w złej wierze.

 

 

 

Inne

 

Zamykając omawianie najpowszechniejszych przypadków należy wspomnieć o domenach zawierających skróty oraz będące nazwami zagranicznych podmiotów.

 

Najodpowiedniejszym przykładem będzie nazwa hdf.pl. Firma HDF Sp. z o.o. zarzuciła podmiotowi ZEMAN Hale Dachy Fasady Sp. z o.o., będącego jednocześnie właścicielem spornej domeny. HDF wnosił, że jest łamane prawo wyłączności na używanie znaku słowno-graficznego, zastrzeżonego w Urzędzie Patentowym RP oraz zachodzi możliwość nieuczciwej konkurencji. Pozew został oddalony. Zasadniczo z trzech powodów, przede wszystkich znaczenie miała data. Rejestracja miała miejsce wcześniej aniżeli HDF rozpoczęło swoją działalność. Domena hdf.pl odpowiada skrótowi, który jest istotą działalności podmiotu hale, dachy, fasady. Po trzecie obydwa przedsiębiorstwa działają w całkiem innych branżach, a więc nie zachodzi możliwość wprowadzania klientów w błąd.

 

Częstym procederem jest rejestracja domen zagranicznych podmiotów z nadzieją, że gdy wejdą na polski rynek wykażą się inicjatywą przy kupnie domeny. Podobnie jak w przypadku cybersquatting?u (pod który termin zresztą omawiana sytuacja podchodzi) domeny przejmowane są na tych samych zasadach. Tak, więc działanie w złej wierze tudzież ograniczanie dostępu do rynku on-line przez rejestrację nazwy ccTLD(czyli .pl). Takie nazwy odbierane są w sposób bezwarunkowy.

 

 

Podsumowanie

 

Zmierzając ku końcowi, należy również mocno podkreślić, że w wielu przypadkach spornych zasadnicza role ma samo zachowanie obydwu stron. To jest, w jakim celu nabywają domeny, czy działają w sposób mówiąc kolokwialnie złośliwy i tym podobny. Za dowody służą bardzo często wiadomości e-mail oraz wydruki z for dyskusyjnych. Ma to często decydujące znaczenie, służące tym samym jako punkt wyjściowy do dalszego rozpatrywania sprawy pod kątem czysto prawnym.

 

Treść artykułu porusza całe zagadnienie w sposób skrajnie lakoniczny i nie może być traktowane w sposób aksjomatyczny. Istotą jest raczej wprowadzenie w kwestię spornych domen, przystępne dla każdego. By formułować daleko idące wnioski należało by zapoznać się wnikliwie z Prawem Własności Przemysłowej, ustawą o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji oraz wybranymi artykułami Kodeksu Cywilnego. Wszystkie omawiane kwestie sporne oraz stanowiska stron są wybiórcze i prezentowane jako wycinek nie naświetlający złożoności.

 

 

 

Autor:

Marcin Prys

Edited by MisUszatek

Share this post


Link to post
Share on other sites
...ten dokument moze nie wyjasnia niuansów językowych ale daje pełniejszy obraz cybersquattingu na tle obecnych przepisów.

No widzisz, pojawia się nieścisłość w twojej wypowiedzi, gdyż wskazane przez Ciebie teksty mówią coś zgoła innego o znakach graficzno-słownych. Zwłaszcza ten pierwszy artykuł wyraźnie wskazuje, że w przypadku znaków graficzno-słownych ochronie podlega zarówno fraza słowna jak i forma graficzna. A więc przytoczony przez Ciebie przypadek zastrzegania znaku "Wakacje" mógłby dojśc do skutku ale nie w przypadku znaku słowno-graficznego, ale w przypadku tylko znaku graficznego.

Tak przynajmniej można zrozumieć z tych tekstów.

 

Pomijając jednak tę kwestię (czysto techniczną przecież), stoję na stanowisku, zawartym w Manifeście, że cybersquatterzy mają swoje prawo do zarobku i to zgodnie z dziś obowiązującym prawem.

Ciekawi mnie czy któryś prawnik podjąłby się przeprowadzenia profesjonalnie takiej linii obrony bazując na tezach z manifestu wspartych odpowiednią praktyką prawniczą? :)

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

×