Jump to content

Recommended Posts

Witam. Proszę o kontakt wszystkie osoby którym Home.pl "zakosiła" domeny. Z tego co wiem te przypadki w ostatnim czasie niebezpiecznie się rozmnożyły a po dzisiejszych rozmowach mam 100% pewność że działania rejestratora są nielegalne.

Dlatego też wystosowałem w imieniu Stowarzyszenia wezwanie, aby Home.pl zaniechało tych praktyk a jeśli wezwanie nie odniesie skutku zmuszeni będziemy do powiadomienia UOKiK i prokuratury ( art. 286 kk )

Edited by Bazyli

Share this post


Link to post
Share on other sites
Witam. Proszę o kontakt wszystkie osoby którym Home.pl "zakosiła" domeny. Z tego co wiem te przypadki w ostatnim czasie niebezpiecznie się rozmnożyły a po dzisiejszych rozmowach mam 100% pewność że działania rejestratora są nielegalne.

Dlatego też wystosowałem w imieniu Stowarzyszenia wezwanie,

Napisz na początek do NASK pismo papierowe w tej sprawie (p. Bartosiewicz ostatnio zachęcał - ważne aby było na papierze i podpisane). Jeśli masz dowody i rację powinieneś domeny niezwłocznie odzyskać.

a.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Napisz na początek do NASK pismo papierowe w tej sprawie (p. Bartosiewicz ostatnio zachęcał - ważne aby było na papierze i podpisane). Jeśli masz dowody i rację powinieneś domeny niezwłocznie odzyskać.

a.

 

Przeczytaj raz jeszcze ale ze zrozumieniem...

:)

Share this post


Link to post
Share on other sites
Przeczytaj raz jeszcze ale ze zrozumieniem... :P

Chcesz pisać niewiadomo gdzie, to podpowiadam co zrobić aby ktoś się tym zajął :) Nie musi być hurtowo ani jako stowarzyszenie. Podejrzewam, że nawet lepiej jeśli napiszesz jako Abonent w konkretnej sprawie.

a.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Ja też na początek uderzałbym do NASKu, bo jest przynajmniej ciut szansy, że ktoś w ogóle tym się zainteresuje... Ewentualnie po jakiejś powtierdzającej "ekspertyzie" tej wyroczni można zaczynać poruszać niebo i ziemię.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Kilka lat temu maiłem przygodę z tą firmą. Wyszukałem sobie atrakcyjny adres. Adres był bardzo atrakcyjny i od jakiegoś czasu widniał ze statusem, że przechodzi ponownie do puli adresów wolnych. Sprawdzałem adres codziennie. Pewnego dnia wyszukiwarka domen na ich stronach wskazała mi dziwny komunikat na temat statusu tej domeny. Nigdy takowego wcześniej nie widziałem. Dziś nie pamiętam jak dokładnie on brzmiał. Zdziwiony komunikatem zadzwoniłem do konsultanta. Zapytałem co dany komunikat oznacza. Konsultant powiedział że taka domena powinna być już uruchomiona. Sprawdzając w międzyczasie daty we WHOIS również potwierdziło się że okres do wyjaśnienia już minął i domena powinna być właśnie tego dnia uwolniona. Ucieszyłem się ogromnie bo od pewnego już czasu planowałem otworzyć nową markę pod tym adresem. Zapytałem więc konsultanta dlaczego TA domena nie jest jeszcze uwolniona on odparł, że jak podam nazwę to on sprawdzi. Podałem. Sprawdził. Powiedział, że faktycznie dziś powinno nastąpić uwolnienie i to kwestia godzin. Zapytałem czy mogę ustnie zlecić rezerwację. Odparł że nie, że dopiero po zwolnieniu przy pomocy formularzy. No cóż pozostało mi siedzieć przy komputerze i raz na jakiś czas sprawdzać status domeny.

 

Sprawdzałem z różną regularnością ale nie przykładałem się do tego ogromnie (wtedy handel domenami nie był aż tak popularny, przechwytywanie domen nie istniało, a chętnych na taką domenę też za dużo by nie było). Jakże wielkie zdumienie moje było gdy koło godziny chyba 18 ujrzałem, że domena jest już zakupiona. Pomyślałem szkoda, ale to wolny rynek i musze się z tym pogodzić. Biłem się w pierś, że zbagatelizowałem sprawę i nie sprawdzałem co minutę. Naszło mnie jednak by sprawdzić, kto też mógł ową domenkę kupić. Jakież było kolejne moje dziwienie, gdy wywołując adres zobaczyłem na ekranie, że domena jest już na sprzedaż oferowana przez nowego właściciela! Aż dziw że ówcześnie propagacja DNSów tak szybko zadziałała.

W tym momencie zacząłem coś podejrzewać. W ogłoszeniu widniał email. Umiejąc się dobrze posługiwać wyszukiwarkami, zacząłem gmerać po sieci by dowiedzieć się coś więcej na temat właściciela.

Kolejny szok przeżyłem gdy znalazłem na jakimś forum podpisanego pod emailem człowieka powiązanego z tą firmą. Po prostu wypowiadał się w imieniu firmy i wstawił ten sam email, który tego dnia widniał pod adresem interesującej mnie domeny. Sprawdziłem WHOIS i oczom swym nie mogłem uwierzyć. Tam wpis z imienia i nazwiska, adresem i emailem dokładnie identyfikującym osobę. Wiedziałem już na 100%, że to pracownik firmy. Wpadłem w furię. Wiem o tym, że osoby prywatne mogą zastrzec we WHOIS swoje dane ale on tego nie zrobił – przeoczył to być może ze względu na pośpiech w jakim musiał rezerwować domenę.

 

Zadzwoniłem do firmy z żądaniem natychmiastowych wyjaśnień. To był błąd. Należało odpuścić sobie jeden dzień pójść do notariusza by za potwierdzeniem uwierzytelnić to co widziałem na ekranie. A tak, zdołali wyprzeć się wszystkiego w żywe oczy.

Jak wspomniałem zadzwoniłem. Było dość późno chyba koło 20 może 21. W ich firmie nie było już przełożonych tylko sami konsultanci. Owego człowieka nie zastałem w firmie zresztą wolałem rozmawiać z kimś innym, kto mógłby zgłosić szefostwu problem, a nie tuszować sprawę. Nie umiałem zidentyfikować czy mój pierwszy kontakt był pracownikiem, który wykupił domenę czy też nie. Nigdy nie zwracałem uwagi na to jak konsultanci się przedstawiają, nie odnotowywałem ich nazwisk – zakładając dobrą ich wolę. Tym razem zgłaszałem swoje podejrzenia a konsultant przyjmował moje zastrzeżenia z obietnicą przekazania ich wyżej w dniu następnym. Mówiłem o całym zajściu, również o tym, że widnieje propozycja sprzedaży i że we WHOIS są takie a nie inne wpisy. Konsultant przy mnie otwierał stronę i potwierdzał, że widzi faktycznie propozycję sprzedaży. (Swoją drogą w tamtym czasie prowadzono dyskusje nad tym czy można kupować domeny do natychmiastowej dalszej odsprzedaży, cześć osób uznawała to za spekulację i zastanawiano się nad etyczną i prawną zasadność takich działań i czy nie stanowią one wyłudzenia).

 

Konsultant zapisał moje wszystkie uwagi i się rozłączyliśmy. Sprawa nie dawała mi jednak spokoju. Po godzinie znów uruchomiłem adres i kolejny szok! Oferta sprzedaży zniknęła! Widniało wielkie znane wszystkim logo firmy. Sięgam po wpisy WOHOIS – utajnione! Wpadam w panikę dzwonie w furii kolejny raz do firmy. Dopadam konsultanta, z którym rozmawiałem uprzednio żądam od niego zapisania dodatkowych informacji, że dane są właśnie ukrywane. Straszę prawnikiem, ale sam mam w świadomości, że jestem bez szans - nie mam praktycznie dowodów, a widać wyraźnie, że po drugiej stronie istnieje jakaś współpraca w manipulowaniu sprawą. Żałuję, że tak pochopnie postąpiłem, że nie czekałem do dnia następnego, gdzie mógłbym mieć świadków i opisy notarialnie potwierdzane.

 

Następnego dnia rozmowa z przełożonym nic nie dała. Jak się można domyślić, mieli czas na przemyślenie sprawy i rozmówienie się wewnątrz jak postąpić w tym przypadku aby nikt z zainteresowanych nie stracił a firma nie ucierpiała. Kierownik powiedział mi, że osoba zidentyfikowana jako nowy właściciel domeny miała tego dnia wolne, a ja podczas sprawdzania domeny miałem kontakt z inną osobą, tudzież każdy pracownik firmy ma prawo jak każdy obywatel zarejestrować sobie domenę jaka tylko chce. Oficjalnie wystosował do mnie pismo że firma nie jest w tym konflikcie stroną i że mogę sobie swoje żądania kierowac do kogo che byle by nie do nich.

Nie wydano mi żadnych logów, ani spisów połączeń telefonicznych których żądałem. Liczyłem, że być ,może ów panowie popełnili kolejny błąd i da się wykazać kontakt telefoniczny pomiędzy osobami zamieszanymi w sprawę. Taki dowód byłby mimo wszystko za słaby aby dochodzić praw sądownie, ale mógłby być istotną wskazówką dla firmy by wziąć pod lupę zachodzące w niej procesy lub osoby. Jednak tak się nie stało i kierownik tym sposobem sam zamiótł całą sprawę pod dywan.

 

 

No cóż musze przyznać że argumenty kierownika były trudne do podważenia a moje dowody praktycznie nie istniały. Nie mogę się kłócić faktami. Mogę jednak wyciągać wnioski z niezwykłych zbiegów okoliczności. Na tyle niezwykłych, by dawały jasny i przejrzysty obraz jak może wyglądać proceder robienia ludzi w balona:

Pan X dzwoni do Pana Y i zdradza mu w zaufaniu dane ufając że Pan Y wydelegowany do pomocy takim X-om będzie dyskretny i godny tego zaufania. Pan Y mając kolegę Z, który zna się również na rzeczy, ale który jest asekurowany nieobecnością dokonuje transakcji na siebie. Pan Y jest kryty i niemalże niemożliwe jest udowodnienie wycieku informacji od Y do Z. Pan Z mimo, że w bezpośrednio podejrzany – jest de facto czysty bo przecież w wolnym czasie możne robić co zechce. Mało tego przy odrobinie starań jest również w stanie zamaskować swój udział ukrywając swoje dane lub dokonując transakcji na kolejną bliską mu osobę. Oczywiście pan Z wcale nie musi być z powiązany z firmą, jednakże będąc powiązany - może dysponować dostępem do narzędzi kontrolujących transakcje i pojawiające się w niej dane.

 

 

 

Wniosek. Nie ufać. Nie ufać! I jeszcze raz nie ufać! A niektórych to obchodzić z daleka.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nie wyobrażam sobie żeby firma pokroju Home.pl nie sprawdziła tematu i nie wyciągneła wobec pracownika konsekwencji slużbowych, a Panu nie przekazali domeny.

 

Szczerze natomiast wątpie, że pracownik postąpił w opisany sposób i dokonał rejestracji wykorzystyjąc poufne informacje zebrane w trakcie pełnienia swoich obowiązków (znając ludzką naturę jest to możliwe).

 

Gdzie leży prawda i tak się nie dowiemy.

 

ps. Radzę nie wyciągać wniosków na podstawie "dziwnych zbiegów okoliczności" gdyż jak historia pokazała często są to błędne wnioski, a co za tym często idzie - bezpodstawne zarzuty.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Nie wyobrażam sobie żeby firma pokroju Home.pl nie sprawdziła tematu i nie wyciągneła wobec pracownika konsekwencji slużbowych, a Panu nie przekazali domeny.

 

Szczerze natomiast wątpie, że pracownik postąpił w opisany sposób i dokonał rejestracji wykorzystyjąc poufne informacje zebrane w trakcie pełnienia swoich obowiązków (znając ludzką naturę jest to możliwe).

...

Ja sobie wyobrażam i wcale bym się nie zdziwił.

Co do konsekwencji pewnie i wyciągnęła (jeśli oczywiście przełożeni się dowiedzieli bo wcale nie musieli - nagrania rozmów są przesłuchiwane tylko w ekstremalnych sytuacjach) ale resztę mogli "zamieść pod dywan".

Przekazanie domeny = przyznanie do przekrętu.

 

Gdzie leży prawda i tak się nie dowiemy.

W rzeczy samej także 100% pewności nigdy nie ma.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

×