Jump to content

domainersclub

Użytkownik
  • Content Count

    28
  • Joined

  • Last visited

Posts posted by domainersclub


  1. Skoro znasz oba te wyrażenia, to czemu nie stosujesz ich poprawnie? (potem ktoś to przeczyta i zakoduje sobie) Tak trudno posługiwać się schematem, że nazwy zastrzegamy znakiem towarowym a rozwiązania technologiczne patentujemy? W języku prawniczym nie ma skrótów myślowych, albo fakty albo bajki
    Masz rację, że w dyskusji prawniczej lub naukowej powinno się używać ścisłych definicji i konkretnych jednoznacznych wyrażeń.

    Moja opieszałość w tym względzie bierze się jednak ze świadomej chęci wyśmiewania tych "praw", gdyż uważam, że wynikają z błędnego przeświadczenia o tym co jest sprawiedliwe.

     

     

    Ty nadal nie rozumiesz definicji prawnej znaku towarowego. zajrzyj też do słownika języka polskiego, co oznacza słowo "wyłączność". Naprawdę taki marzyciel z ciebie? (Według mnie drugi sklepikarz powinien odpalić dolę pierwszemu za jego pewien wkład w zarobkach drugiego sklepu.) Od tego są licencje, a nie samowola.

    Nie wiem co ma "marzyciel" do tego, że mówię o tym JAK BYĆ POWINNO. Gdy w XVIII w. znoszono niewolnictwo też dla niektórych było to "marzycielstwo", a jednak chyba nie tęsknisz za niewolnictwem?

    Ludzkość ma się rozwijać, a ja będąc realistą pokazuję to co skostniałe i niesprawiedliwe.

     

     

     

    Pozwól, że przy okazji zapytam, bo to jest istotne tutaj:

    Jesteś:

    A studentem lub uczniem

    B filantropem, który już się dorobił lub osoba, która nie musi sie martwić o pieniądze

    C a może jesteś biznesmenem, masz swoją firmę i dbasz o każdy grosz?

    C

     

     

     

     

    Prosze o odpowiedź, bo jeśli nie jest to C, to nie dziwię się występowaniu u Ciebie utopijnego socjalistycznego myślenia na temat open sourcowej wlasnosci intelektualnej, że wszystko jest za free i każdemu się należy. Ja też z chęcia przyłączę się do tego ruchu, ale dopiero wtedy jak już do końca moich dni będę miał stałe niewyczerpane źródełko pieniążków na chlebek i utrzymanie.
    Mylnie sądzisz, że jestem jakimś lewakiem. Jestem kapitalistą i mam poglądy prawicowe (choć z drugiej strony jestem zwolennikiem mądrego liberalizmu).

    W kapitalizmie to kapitalista ma martwić się o swoje pomysły, dochodowość fabryk itd. Nikt mnie nie wspomoże jeśli mój interes zacznie przynosić straty.

    Dlaczego więc państwo w postaci sądów okrada ludzi z pomysłami, którzy dbając o swój interes rejestrowali (odpłatnie) ciekawe nazwy w NASK?

     

     

     

    tobie chyba jeszcze nikt w życiu nie wszedł w szkodę. Przydałaby się taka lekcja, co? może być spokorniał z tym swoim utopijnym podejsciem do kwestii własnosci intelektualnej
    Wielokrotnie wchodzono mi w szkodę. Część moich tekstów była kradziona, część rysunków z moich stron internetowych była kopiowana itd.

    Ale jeśli ktoś zarabia dzięki mojej pracy, to nie mogę żądać by mi oddał swoje życie. Mogę jedynie nakazać mu zapłacić część zysków jakie osiągnął dzięki mojej pracy. Ale jeśli są to małe sumy to nawet szkoda mi na to czasu.

    Co do wejścia w szkodę, to jeśli ktoś zarejestruje domenę z moją nazwą własną lub z nazwą mej firmy, to oczywiście budzi się we mnie irytacja, ale gdy się zastanowię to wiem, że tak naprawdę to irytuję się na samego siebie, bo to ja mogłem przecież kupić swoją nazwę w większej liczbie domen. A skoro ktoś miał pomysł i w niego zainwestował to jego zysk. Teraz albo mu zapłacę, albo nie będę miał tej domeny. Natomiast jednej rzeczy ten człowiek robić nie może: nie może udawać, że reprezentuje moją firmę. Bo wtedy to nie jest już problem ochrony znaku towarowego a zwykłe oszustwo.

    Dlatego jeśli moja firma nazywa się np. Kokopoko a ktoś zarejestruje nazwę z błędem (typosquatting) kopokopo.pl to ja nie mogę mieć już żadnej pretensji do takiej osoby. Sam mogłem wpaść na to, że moi klienci pomylą moją nazwę. Ktoś wpadł na ten pomysł i chce mi go sprzedać. Mamy kapitalizm i skoro ktoś wpadł na pomysł, to ja muszę za niego zapłacić. Proste i sprawiedliwe.

     

    Drogi Umberto, nie ustosunkowałeś się do moich przykładów i do moich tez. Zacząłeś próby podważenia tez manifestu poprzez argumenty ad personam, czyli zamiast dyskusji o prawdzie (lub nieprawdzie) zawartej w manifeście, Ty próbujesz wykazać, że twórcą manifestu jest np. przedszkolak.

    Dla mnie taki manifest może stworzyć grono wychowanków żłobka - o ile będą tam zawarte mądre tezy, to jest mi wszystko jedno. Dlatego rozpocznij merytoryczną dyskusję.

    Nie próbuj też stosować argumentów, które polegają na tym, że wykazujesz, że ktoś (np. ja) straci na wprowadzeniu tez manifestu. Sprawiedliwość zawsze powoduje, że złodziej traci. Jeśli do tej pory prawo było niesprawiedliwe, to koncerny i właściciele znaków towarowych mogli okradać pomysłodawców "strategii marketingu poprzez nazwę w adresie". Sprawiedliwość sprawi, że koncerny stracą, a zyskają pomysłodawcy.

    Jeśli moja firma będzie miała znak towarowy i nie wpadniemy na pomysł, że można go wykorzystać w adresie internetowym, czy w postaci nazyw ulicy, czy numeru telefonicznego, to będziemy musieli ZAPŁACIĆ. Dziś moglibyśmy dokonać zaboru (kradzieży) tego pomysłu i to pod płaszczykiem prawa.

    Kiedyś istniało prawo sankcjonujące niewolnictwo, ale to prawo zmieniono. Dziś trzeba również zdjąć pęta niewolnictwa z ludzi pomysłowych.


  2. idź się wyśpij porządnie i najpierw zorientuj się w temacie, zanim zaczniesz wypisywać dalsze bzdury!
    Zdenerwowanie nie zdradza rozsądnego myślenia, ale do rzeczy....

     

     

    po raz sto pięćdziesiąty: NAZW SIĘ NIE PATENTUJE! - odsyłam do Wiki, bo po prostu ręce opadają, kiedy widze, jak ludzie mylą te dwa pojęcia:

     

    PATENT - http://pl.wikipedia.org/wiki/Patent

     

    ZNAK TOWAROWY - http://pl.wikipedia.org/wiki/Znak_towarowy

    Akurat masz pecha, bo ja osobiście znam oba te wyrażenia i rozumiem je chyba doskonale, gdyż zajmuję się krytyką prawa patentowego i każdego innego pokrewnego. Sformułowanie "patentować nazwę" jest użyte przeze mnie jako skrót myślowy, bo zauważ na marginesie, że znaki towarowe rejestruje się w Urzędzie Znaków Towarowaych, ups... oczywiście Urzędzie Patentowym :wacko::)

     

     

     

    Załóżmy, że masz super sklep na ulicy Szczęśliwej 50 w Nibylandii, nad sklepem piekny szyld: czarną czcionką na pomarańczowym tle wysmarowane "MOJA FIRMA" (i dodatkowo zarejestrowany znak towarowy) a ja sobie wynajme lokal obok, o, tak po sąsiedzku i będę handlował tym samym, zrobię sobie fajny szyld. Co powiesz na czarną czcionkę, nieco słabszy (a może taki sam) odcień jaskrawego pomaranczowego jak twój z napisem MOJA FlRMA?

    Świetny przykład. Lubię takie.

    Nie powiem Ci jaki byłby dokładnie wyrok sprawiedliwego sądu (tu potrzebne by były ekspertyzy itd.), ale z pewnością mogę Ci powiedzieć, że według mnie nie można drugiemu sklepikarzowi zabrać całego sklepu z towarem i powiedzieć "a teraz to już nie jest twoje".

    Według mnie drugi sklepikarz powinien odpalić dolę pierwszemu za jego pewien wkład w zarobkach drugiego sklepu.

    Jedynym poszkodowanym może być dowolny klient, który może zaskarżyć drugi sklep o próbę oszustwa.

     

    Dlatego, gdybyś przeczytał manifest uważnie, to zauwazyłbyś tam wzmiankę o tym, że nie można kupić domeny pepsi.pl i udawać, że jest się polską filią koncernu Pepsico. Nie wolno Ci tego robić nawet gdy kupisz domenę hurtnapoje.waw.pl.

    Bo mówimy tu o dwóch różnych rzeczach: znaku towarowym jako takim sobie ozdobniku, który ktoś sobie wymyślił i o wprowadzaniu kogoś w błąd.

     

    Ja wyraźnie napisałem, że mnie interesuje sytuacja ludzi, którzy wpadli na pomysł, że internet to świetne medium do reklamy towarów i marek. Chcą ten pomysł sprzedać firmie Pepsico. Mogą to zrobić na dwa sposoby: zarejestrować cały pomysł na kupienie domeny pepsi.pl jako "technologię" lub jako utwór literacki (itp.) lub mogą poprostu kupić domenę pepsi.pl.

    Drugi sposób jest wygodniejszy i daje pewność, że Pepsico nie zignoruje pomysłodawcy (choć życie okazało się brutalne).

     

     

    Na pewno bedziesz uradowany, że jestem "młodym człowiekiem, który ma dobry pomysł na biznes i dlaczego bym miał nie zarobić"
    Oczywiście, że będę się cieszył. Jeśli są dwa podobne sklepy to jest konkurencja i ceny są lepsze dla ludzi. A jeśli ktoś uważa, że z premedytacją wprowadzasz kogoś w błąd, to można Cię pozwać o te straty związane z tym wprowadzeniem w błąd, ale nie można Ci zabrać od razu całego sklepu.

     

     

     

    Widzę ze nie odróżniasz rejestracji domeny od rejestracji w złej wierze lub uzycia w złej wierze. Sama rejestracja (jeśli np nie blokuje konkurencji) nie jest uzyciem w złej wierze.
    Ja uważam, że jakakolwiek rejestracja domeny (czyli adresu literowo-cyfrowo-znakowego) nie może odbywac się w złej wierze. W złej wierze to można użyć tę domenę, by prezentować treści, które oszukują kogoś.

     

     

     

     

    jesli uważasz, że jesteś słabszy od tej potężnej machiny, to zajmij sie lepiej sprzedawaniem lodów w kawiarni. Lub po prostu zarejestruj sobie inna domene, ktora bedzie bezsporna i tyle. Narzekanie na sprawiedliwosc, a wlasciwie na niesprawiedliwosc, to mówienie, "ukradłem, ale mi sie nalezy". Do czego to doszło.
    Jak to "ukradłeś"? KUPIŁEŚ! A poza tym najpierw wpadleś na pomysł wykorzystania adresu internetowego jako nośnika reklamy.

    Jeśli jakaś firma nazwie się np. 192-168-0-1 i zarejestruje tę nazwę jako swój znak towarowy, to znaczy, że gdy założysz domową sieć lokalną to nagle zaczniesz łamać prawo, bo tam akurat stosuje się adres bazujący na tymże unikalnym znaku towarowym!

    A może to jest pomysł! Niech ktoś zarejestruje taką domenę lub znak towarowy w UP - będzie ciekawie! ;)

     

    Będzie można zaskarżać Pepsico (o ile mają sieć lokalną opartą o ten adres) :P

     

     

    utopista? marzyciel? domenowy robin hood?
    Robin Hood kradł bogatym. A teraz to bogaci OKRADAJĄ biednych.

     

    Nie napisałeś nic o moim przykładzie z formacją skalną na Marsie... a to był również ciekawy przykład do rozważenie. Ktoś celowo kupuje sobie działkę, na której skały układają się w słowo PEPSI, wykorzystuje do tego to, że jako astronom pierwszy znalazł tę formację (każdy mógł jej szukać).

    Pepsi mogło kupić swoją domenę, ale tego nie zrobiło. Zrobił to ktoś pomysłowy i teraz Pepsi musi COŚ zapłacić. Niekoniecznie całą sumę, bo jak mogłeś przeczytać w manifeście oprócz pomysłu jest w tym jeszcze znak towarowy Pepsi, więc Pepsico ma ulgę w porównaniu do innych firm, które chciałyby kupić tę domenę. Gdyby grupa Żywiec chciała mieć tę domenę musiałaby zapłacić pełną cenę (np. 400 tys. zł), ale z tego Pepsico powinno dostać np. 50% a drugą połowę nasz dzielny pomyslodawca. Wtedy wszyscy byliby zadowoleni. Żywiec miałby domenę, pomysłodawca wynagrodzenie za pomysł, a Pepsico dochód ze swego znaku towarowego. Na tym własnie polega normalna sprawiedliwość.

     

    A wracając do twego pomysłu z drugim sklepem, to wyobraź sobie, że ten sklep ma nazwę 1122 i wpadłbyś na pomysł, że na tej ulicy jest budynek o takim numerze. Kupujesz ten budynek i następnie informujesz właściciela firmy "1122", że dobrą reklamą jego sklepu byłaby lokalizacja w budynku o tym samym numerze. Mógłbyś też wykupić od sieci telefonicznych numery x1122-1122 i je również zaoferować właścicielowi sklepu.

    Podobnie jeśli sklep nazywa się Biedronka, to możesz kupić całą ziemię przy ulicy Biedronkowej w Warszawie i oferować temu sklepowi za cenę 10 razy wyższą...

    Przykłady te mają cechę wspólną: wykorzystanie technicznego adresu do promocji firmy.

    Kto pierwszy wpadnie na pomysł ten powinien być bogaty a nie okradziony ze swego pomysłu i jeszcze traktowany jak złodziej.

     

    W ten sposób Edisona również można potraktować jak złodzieja, bo opatentował żarówkę, która składa się z drucika wolframowego (którego technologię ktoś osobno mógł opatentować) i szklanej bańki (znów osobny patent). Ale złożenie do kupy kilku pomysłów daje nową jakość.

    PEPSI.PL to nie to samo co napój czy marka Pepsi-Cola. Jest w tym coś jeszcze: pomysł.


  3. Ponieważ interesuję się prawem, zwłaszcza tym strukturalnym i konstytucyjnym, a nawet moralnym, więc mając do czynienia z rynkiem domen, zacząłem zastanawiać się czy cybersquatting jest tak niemoralny jak chcą tego media i duże koncerny, czy też jest to normalna kapitalistyczna działalnosć polegająca na zarabianiu na nowych pomysłach. W końcu skoro jakaś firma nie zabezpieczyła sobie swoich nazw domen, to znaczy, że nie orientowała się, że adres internetowy jest ciekawym sposobem na marketing i reklamę. Ale są ludzie (zwłaszcza młodzi), którzy mają dobre pomysły i dlaczego ma się dziać tak, że nie mogą oni zarobić? Czy wykupienie numeru telefonu, który można ułożyć w literki typu 0600-ADI-DAS, również jest nadużyciem?

     

    Rejestracja domeny przypomina rejestrację znaku towarowego. A jeśli jakaś firma patentuje lub chroni nazwę typu "Górska Dolina" to czy tym samym taka firma nie dokonuje squattingu na nazwie, która składa się z prostych słów występujących w codziennym słowniku? No ale takiej firmie wolno bo płaci wiele tysięcy PLN do kasy Urz. Pat.

    A zwykły młodzian, który zarejestruje domenę gorskadolina.pl za te powiedzmy 100 zł, nagle okazuje się przestępcą, któremu odbiera się "skradzioną" nazwę. A może właściciela praw do znaku towarowego również nazwać złodziejem? Może też ukradł kawałek rzeczywistości, która należała wcześniej do wszystkich ludzi?

     

    Urzędy i sądy chronią dziś silniejszych, a więc tych których stać na obsługę prawną. Znikło poczucie sprawiedliwości, mamy dziś do czynienia już tylko z machiną, która stawia na poprawną politycznie walkę ze słabymi i niezorganizowanymi cybersquatterami, których oczernia się publicznie.

    Jeśli nawet cybersquatter zarabia na cudzej marce, to powinien on się co najwyżej podzielić swym zyskiem z właścicielem praw do znaku. A przy odsprzedaży domeny, powinien część osiągniętego zysku oddać temu właścicielowi marki. Ale tylko część, bowiem oprócz marki, jego domena zawierała coś jeszcze ważnego: pomysł i pierwszeństwo w jego realizacji.

    Jeśli ten pomysł jest ignorowany, to może od razu znieść całe prawo o patentach i majątkowych prawach autorskich, jak proponuje antypatentowy manifest: http://www.logityka.pl/index.php?option=co...13&Itemid=2

     

    Ponieważ nie chcę się tu dłużej rozpisywać, zapraszam do dyskusji. Zanim jednak zaczniecie się oburzać, przeczytajcie również pełny tekst z przykładami, dlaczego cybersquatting to nie jest nic złego, pełny manifest znajdziecie tutaj: http://www.domainers.org.pl

     

    Pamiętajcie, że dyskutujemy tu o cybersquattingu a nie o tym, że ktoś wykorzystuje jakiś adres strony by oszukiwać internautów. Bo oszukiwać można nawet na swojej własnej stronie typu rtasdf123.com.pl, a my tutaj powinniśmy ustalić czy w świetle ogólnego prawa człowieka, w kapitalizmie, cybersquatting (polegający na wykupieniu adresu zawierającego słowo będące cudzym znakiem towarowym w celu odsprzedaży) jest czy nie jest czynem naruszającym to prawo. Proponuję wyłączyć emocje, bo wiele osób denerwuje się, gdy pomyśli, że ktoś podkupi domenę z nazwą jego firmy lub z jego nazwiskiem - ale to jest zawsze możliwe w świetle prawa, wystarczy tylko zarejestrować znak towarowy z taką nazwą, procedura jest nieco trudniejsza i droższa niż przy rejestracji domeny, ale także możliwa. Tak więc jeśli jest tu posiadacz firmy np. MultiCyferka, to jeśli nie zastrzegł tej nazwy oraz nie zakupił sobie domeny, to równie łatwo będzie zarejestrować domenę multicyferka.pl jak i zastrzec znak towarowy "MultiCyferka" :D

    Przy czym pierwsze będzie nosić nazwę cybersquattingu a drugie będzie zgodnym z prawem działaniem :lol:

×