apze 1,062 Report post Posted September 15, 2007 Długie ale warte przeczytania Trochę o parkowaniu i udzialu Google w tym rynku. Wywiad Radia Vtalk: Czy wszyscy spekulujący domenami to cybersquatterzy? Wraz ze wzrostem liczby domen rejestrowanych przez spekulantówdomenami, testerów domen i przez różne firmy monetyzujące domeny, debata na temat cybersquattingu staje sie coraz bardziej intensywna. W wywiadzie radia Vtalk z profesorem Erikiem Goldmanem analizowane jest zjawisko spekulowania domenami. Czy wszyscy spekulanci domenami to cybersquatterzy? Jaki jest wpływ testowania domen na branżę domen? Gdzie teraz pokieruje sie branża monetyzacji domen? Profesor Eric Goldman z Santa Clara University School of Law jest adiunktem/dyrektorem w Instytucie Prawa high-tech. Wcześniej był on adiunktem w Marquette University Law School w Wisconsin. Jego specjalizacje to prawo internetowe, cyberprzestrzeń, własności intelektualne i copyright. Domainnews.com umieściło poniżej zarówno wersję pisaną wywiadu jak i wersję do odsłuchania Posłuchaj: http://www.vtalkradio.com/goldman/audio.html Pytanie: Więc kim jest spekulant domenami i czym jest spekulowanie domenami? To całkiem gorący temat biorąc pod uwagę to wszystko co się teraz dzieje w internecie. Eric: Myślę, że ciągle pracujemy nad dokładną definicją ale typowy spekulant domenami ma pewne z następujących cech: rejestruje on wiele nazw domen czasem w sposób automatyczny. Przeważnie daje on bardzo niewielką zawartość na stronę z nazwą domeny. Typowo będzie on miał jakąś platformę reklamową, która będzie generowała zysk z tej danej strony. Typowy spekulant domenami będzie miał duże portfolio nazw domen. Zawartość tych stron to głównie reklamy. Pytanie: Co więc odróżniałoby spekulanta domenami od cybersquattera? Eric: Hm, jedną ze spraw, z którą się teraz zmagamy jest pytanie czy spekulanci domenami to cybersquatterzy. Podział opinii na ten temat był spory. W późnych latach 90tych a nawet wcześniej mieliśmy jasną definicję tego kim są cybersquatterzy. Są to ludzie, którzy nabywają nazwę domeny w celach odsprzedania z zyskiem tej nazwy. Przeważnie zidentyfikowali by oni właściciela praw do znaku firmowego lub bardzo znaną osobę, potem rejestrowali nazwę domeny przed tym gdy sam właściciel praw do znaku firmowego lub znana osoba mogliby zarejestrować tą nazwę a następnie grali w grę na wstrzymywanie. Powiedz firmie albo osobie, że jeśli chcą z powrotem swoją nazwę domeny to muszą zapłacić ekstra sumę pieniędzy. Przestało to być kontrolowane, ponieważ kilka różnych typów regulacji zostało wprowadzonych żeby sobie z tym poradzić. Jednakże, nazwa domeny to nie całkiem to. Często spekulanci domenami nie są szczególnie zainteresowani odsprzedaniem z zyskiem. Zgodnie z moim doświadczeniem często gdy spekulanci domenami dostaną skargę na temat domen to po prostu oddają nazwę z powrotem, bez pytań i bez pieniędzy. Nie chcą oni zarabiać poprzez odsprzedawanie nazw domen. Chcą natomiast zarobić poprzez liczbę odwiedzających poszczególne domeny i strony. Nie wiemy więc czy spekulanci domenami są właściwie nową i inną wariacją cybersquatterów czy też są całkiem nowym zjawiskiem, rodzajem działalności, o którym nie myślano w późnych latach 90tych. Pytanie: Słuchając więc pseudodefinicji tej kwestii wygląda na to, że na razie prawdziwa definicja nie może powstać. Czy jest to bardziej jak spekulacja ziemią, gdzie zastanawiasz się gdzie ta osoba mogłaby się osiedlić i kupujesz wcześniej tą ziemię? Eric: No tak. Myślę, że jesteś na dobrej drodze. Innymi słowy, wyobraź sobie, że miasto albo państwo buduje nowy stadion. Pomyśl o ruchu samochodowym. W efekcie tej budowy powstanie stadion, na który i z którego będą jeździć ludzie. Będzie to częścią wybierania się na mecz albo na targi albo na jakiegoś rodzaju festiwal. Wszystkie nieruchomości wzdłuż tej drogi staną się nagle bardziej wartościowe ponieważ zwiększy się ruch na stadion i ze stadionu. Z całą pewnością spekulanci domenami wykorzystują to, że ludzie chcą się dostać do pewnego miejsca i że wykorzystują w tym celu technologię nazw domen. Spekulanci domenami mają nadzieję zarobić na tych ludziach podczas ich podróży na tej trasie. Pytanie: Porywanie URL którego rezultatem jest to, że przez mylne wpisanie czegoś czego szukasz dostajesz się na stronę internetową kogoś kto założył ją gdyż liczy, że nie wpiszesz G czy to jest duży biznes ponieważ, są pogłoski, że stało się to nowym, jakby to powiedzieć nowym Starbucksem, że jest to nowy koncesyjny biznes świata, to następna biznesowa okazja dla każdego... czy właśnie to sprawia, że ta sprawa ma taką wagę. Ponieważ każdy może wejść i zarejestrować kilka nazw domen i stworzyć ruch dla nich a potem albo wygenerować zysk z nich albo trzymać czyjąś nazwę czy znak firmowy po to by szantażować właściela. Zapłacisz mi tyle a tyle to możesz mieć swoją nazwę z powrotem? Czy stało się to więc nowym biznesem koncesyjnym? Eric: To jest bardzo duży biznes i w pewien sposób nie trzeba pokonywać wielu barier żeby w niego wejść. Nie musisz mieć wiele sprzętu albo planu aby zbudować taki biznes. Z drugiej strony bariery broniące wstępu stały się wyższe, ponieważ zaistniał generalny wzrost w ocenie nazw domen spowodowany działalnością spekulacyjną ludzi, którzy próbowali znaleźć soczyste nazwy domen, które to nazwy mogłyby wygenerować duży ruch. Myślę, że w szerszej perspektywie w twoim pytaniu chodziło ci o to skąd ci ludzie się biorą? I jak wiele z tego jest napędzane przez ludzi mających tłuste paluchy, którzy źle wpisują nazwę albo nie potrafią jej przeliterować albo źle ją literują. Albo jak to wszystko jest spowodowane jeszcze przez coś innego? Myślę, że to jest jedno z magicznych pytań, których tak naprawdę nie rozumiemy jeśli chodzi o biznes nazw domen. Obowiązująca teoria mówi, że istnieje wielu ludzi, którzy albo nie potrafią poprawnie przeliterować albo mają tłuste paluchy . Dlatego spekulanci domenami wiedzą, że nie rejestrują świadomie domen, które zawierają typograficzne błędy i które są podobne do jakiś sławnych znaków firmowych. Tymniemniej będą to robić jako część swojej automatycznej procedury rejestracyjnej. Zbiorą oni te wszystkie rzeczy, które w efekcie są odpowiednikiem nazwy domeny, której porwano URL. Kiedyś więc w chlubnych czasach cybersquattingu... teraz ci ludzie robią to świadomie. Jest to zamierzone ale ciągle ma ten sam efekt. Ciagle się zastanawiam. Ciągle dochodzę do tego jaka jest prawda, ilu z tych ludzi wchodzi na te strony nie dlatego, że mają tłuste paluchy albo problemy z poprawnym wpisaniem nazwy ale dlatego, że te strony znajdują się także w wyszukiwarkach. Ciągle staram się dociec ilu z tych ludzi wchodzi na te strony dlatego, że mają one dobre pozycjonowanie w wyszukiwarkach a nie poprzez wpisywanie nazwy domeny w belkę adresową. Jest kilka powodów dlaczego jestem podejrzliwy jeśli chodzi o długoterminową żywotność wpisywania nazw domen internetowych w belki adresowe. Po pierwsze ludzie zaprzestają robienia tego, ponieważ jeśli źle wpisali nazwę w dawnych czasach pojawiały się popupy i strony porno. W ten sposób, jak myślę wielu ludzi nauczyło się nie wpisywać nazw domeny do belki adresowej. Inną rzeczą jest to, że... wielu ludzi używa wyszukiwarek jako pierwszego kroku w swojej nawigacji w internecie. Więc po prostu wpisywanie nazwy domeny do wyszukiwarki uznają oni jako sposób dostania się tam gdzie chcą. Zamiast użyć belki adresowej w przeglądarce użyją oni belki wyszukiwarki albo użyją pola w wyszukiwarce po to by wpisać ten sam tekst. Więc nie jestem całkowicie przekonany co do tego skąd ci ludzie są ale jasne jest to, że jest to wielomiliardowy biznes dziś i jest integralną częścią ekonomii internetu. Pytanie: Dzień dobry. Witamy z powrotem w Vtalk radia Tech. Jestem Damien Allen. Ze mną jest John Bentley. Razem z nami poprzez telefon jest profesor Eric Goldman z Santa Clara University School of Law, specjalista w sporach na temat prawa w high-tech, prawie cyberprzestrzeni i własnościach intelektualnych. Dziś dyskutujemy na temat spekulantów domenami. Mówiliśmy na temat tego kim jest spekulant domenami a przed przerwą mówiliśmy o tym w jaki sposób ludzie będą używali wyszukiwarek internetowych jako sposobu dostania tego czego chcą i gdzie chcą przez wpisanie całej nazwy domeny. Eric moje pytanie do ciebie jest takie, kiedy odwiedzamy te strony, powiedzmy że chcę odwiedzić stronę www.damienallen.com i wyświetla mi się ta strona i okazuje się, że ktoś już posiada tą nazwę domeny to widzę, że jest tam wiele belek reklamowych Google. Więc wszyscy są zdenerwowani na spekulujących domenami, którzy przejmują te strony, wykupują je, lecz Google, który prawdopodobnie jest światową wyszukiwarką numer 1 robi duży biznes poprzez tych gości? Czy więc patrzymy na wyszukiwarki będące w sojuszu z spekulującymi domenami lub z cybersquatterami? Jak to działa? Eric: Nie ma wątpliwości, że nazwa domeny jest nierozerwalnie związana z reklamą, w szczególności samoobsługowe programy, które zostały zaoferowane ludziom tak jak zrobił to Google. Więc kiedy zastanawiasz się kiedy dokładnie nazwa domeny odniosła sukces nie jest to dziwne, że było to dokładnie wtedy gdy Google ułatwiło ludziom umieszczanie reklam na ich własnych stronach. Bez wątpliwości też, myślę, że wyszukiwarki internetowe generalnie a Google w szczególności czerpie korzyści ze swej roli w nazwach domen. Jeśli więc myślimy o tych, którzy napędzają branżę nazw domen, moglibyśmy dosłownie zagłodzić biznes, zabrać wiatr od jego żagli jeśli byśmy zabrali reklamy biznesowi. Innymi słowy, jeśli Google odeszłoby i powiedziało, że nie chce brać udziału w biznesie nazw domen to z pewnością ogromnie zahamowałoby to ten biznes, jeśli w ogóle nie spowodowało by to jego zamknięcia. Rola Google w biznesie nazw domen nie została zignorowana. W połowie tego roku zostali oni pozwani przez firmę o nazwie Vulcan Golf w związku z ich rolą w procesie nazwy domeny. Google ma program umożliwiający tak zwane parkowanie nazw domen. Zasadniczo, biznes, który zarejestrował nazwę domeny może zwyczajnie oddać nazwę domeny Google. Google wtedy zbuduje stronę internetową zawierającą reklamy, więc biznes ten nie musi robić nic więcej poza zarejestrowaniem swoich własnych domen i oddaniem ich Google a Google już się zajmie resztą. Powód w sprawie sądowej oczywiście wskazał, że Google tak naprawdę jest w biznesie nazw domen, to nie ludzie rejestrujący nazwy domen, ponieważ to Google jest jedynym podmiotem zajmującym się całą pracą po tym jak nazwa domeny została zarejestrowana. Pytanie: Więc teraz wynajmują miejsce od oryginalnego spekulanta domenami i w tym samym czasie robią na tym miejscu pieniądze, czy dobrze zrozumiałem? Eric: Tak. Zasadniczo pomysł jest taki, że właściciel nazwy domeny ma aktyw lecz oddaje on ten aktyw Google. Google potem używa aktywu a następnie obie strony dzielą się zyskiem. Tak argumentował powód i z pewnością fakty o tym poświadczają. Pytanie: Według ciebie, jak wielu jest spekulujących domenami? To jest wzrastający biznes. Widziałem reklamy, artykuły, blogi, kraje basenu oceanu spokojnego, Europa, Niemcy, wszyscy w to teraz wchodzą. Skąd przychodzą? Dlaczego przychodzą? Jaka jest legalność tego? Co czyni z tego legalną sprawę? Eric: Rozbijmy to pytanie na kawałki na chwilę. Jeśli chodzi o to ilu jest spekulantów domenami to nie potrafię dobrze określić. Jest kilku dużych i dobrze znanych spekulantów domenami. Wydaje mi się, że oni właśnie mają największy kawałek tortu z rynku ale nie wiem ilu jeszcze jest oprócz nich. Może być tak, że są ich tuziny albo setki biorących udział ale według mnie tutaj podobnie jak i w wielu innych branżach rynek jest skoncentrowany. Jest kilku dużych graczy i to oni napędzają branżę. Ale być może moglibyśmy porozmawiać trochę o legalności spekulowania domenami ponieważ zdecydowanie jest to sedno sprawy - jak generalnie chcemy zbudować architekturę informacji dla internetu. Mogę opowiedzieć dwie historię odnośnie legalności nazw domen. Spójrzmy na to z perspektywy właściciela znaku firmowego. Właściciel znaku firmowego mówi, że jeśli ktoś wpisuje mój znak firmowy do belki adresowej, to taki ktoś szuka mnie i jeśli ktoś ingeruje między mnie a klienta i oferuje klientowi możliwość udania się gdzieś indziej, na przykład na stronę moich konurentów, to taka osoba kradnie mi biznes. Patrząc w ten sposób spekulowanie domenami jest nielegalnym zajęciem. To co takie spekulowanie robi to uniemożliwienie spotkania się ludziom, którzy tego chcą: użytkownika chcącego znaleźć właściciela znaku firmowego i właściciela znaku firmowego, który chce znaleźć swojego klienta. To działanie powoduje, że ci ludzie oddalają się od siebie. Wysyła ich ono w miejsce gdzie tak naprawdę nie chcą się udać. Ale jest też inny sposób patrzenia na spekulowanie domenami, sposób który jest bardziej skoncentrowany na kliencie i który pochodzi od klienta... Załóżmy na chwilę, że źle wpisałeś nazwę domeny do belki adresowej, co najlepszego teraz może się zdarzyć dla ciebie użytkownika? Wiemy na pewno co nie chcesz żeby się zdarzyło. Przeważnie użytkownicy nie chcą popupów i stron porno, których nazwy zawierają literówki, źle wpisane nazwy. Lecz co powinno się stać wtedy? W starych czasach dostalibyśmy stronę 404. Jeśli źle wpisałeś nazwę domeny dostałbyś stronę 404, mówiącą ci, że jesteś w złym miejscu, pomyśl co zrobiłeś źle i spróbuj udać się w inne miejsce. W teorii spekulanci domenami mówią, iż "wiemy że mogłeś coś wpisać i zamierzamy ci pomóc abyś dowiedział się czego szukasz". Damy ci wiele opcji, które mogą odpowiadać twoim potrzebom. W taki sposób spekulujący domenami mogą pomagać klientom dostać się z miejsca gdzie się znaleźli szukając pewnego miejsca do miejsca gdzie ostatecznie chcieliby się dostać. Mamy więc dwie różne historie opowiadające nam o legalności spekulowania domenami. Właściciel znaku firmowego patrzy na to jak na kradzież jego klientów. Użytkownik patrzy na to w ten sposób, że.... może spekulant pomaga mi się dostać tam gdzie chciałem szybciej niż zrobiłaby to strona 404. Pytanie: To jest informacyjna autostrada i ta kwestia będzie rozważana w gorących dyskusjach jeszcze przez pewien czas. Jestem tego pewien. Rozmawialiśmy z profesorem Erikiem Goldmanem z Santa Clara University School of Law. Możesz odwiedzić stronę Erika pod linkiem www.ericgoldman.org po więcej informacji w tej sprawie, a także po artykuły na temat innych aspektów internetu i cyberprzestrzeni. Mnie podoba się stwierdzenie: W teorii spekulanci domenami mówią, iż "wiemy że mogłeś coś wpisać i zamierzamy ci pomóc abyś dowiedział się czego szukasz". Damy ci wiele opcji, które mogą odpowiadać twoim potrzebom. W taki sposób spekulujący domenami mogą pomagać klientom dostać się z miejsca gdzie się znaleźli szukając pewnego miejsca do miejsca gdzie ostatecznie chcieliby się dostać. http://www.domainnews.com/general/20070914...cybersquatters/ Share this post Link to post Share on other sites
Renek 0 Report post Posted September 15, 2007 A wszyscy grający na giełdzie to spekulanci, wszyscy handlujący nieruchomościami też... A! Bym zapomniał, wszyscy bankowcy to lichwiarze!... :P Share this post Link to post Share on other sites
jaspersen 2 Report post Posted September 15, 2007 spekulanci lichwiarze i kułaki Share this post Link to post Share on other sites
lisz55 1 Report post Posted September 15, 2007 Ja nie iwem czemu słowo spekulant sie tak źle kojarzy, przecież każdy by chciał kupić tanio i sprzedać drogo Share this post Link to post Share on other sites
Renek 0 Report post Posted September 15, 2007 Ja nie iwem czemu słowo spekulant sie tak źle kojarzy, przecież każdy by chciał kupić tanio i sprzedać drogo Bo za nami 20 lat socjalizmu etatystycznego, 5 lat narodowego socjalizmu, 45 lat socjalizmu typu radzieckiego i 20 lat socjalizmu III RP... Ale obiecywałem, że nie będę o polityce... Żeby mi nie imputować: to było o historii! Share this post Link to post Share on other sites
biedroneczka 0 Report post Posted September 15, 2007 Długie ale warte przeczytania oj warte:) zarezerwowalem do testow cybersquatter.com.pl i cybersquatting.com.pl reszta tld byla zajeta Share this post Link to post Share on other sites
TomNice 45 Report post Posted September 16, 2007 spodobało mi się określenie "grube paluchy" mam takie spostrzeżenie, że np szef firmy, która ma adres np ul.yyyy kupuje baner reklamowy za grube pieniądze na ul.zzzz przecież to nie jest jego adres. Oburzony jest jednak kiedy musi zapłacić parę centów za reklamę pod adresem www.yyyz im więcej publicznych debat , tym szybciej do nich dotrze, że nie jesteśmy jakimiś tam spekulantami, tylko fachowcami w dziedzinie i może wreszcie przestaną rejestrować domeny w sposób "Pani Marysiu - proszę zarejestrować domenę FHUPtereferekukuryku.pl" Share this post Link to post Share on other sites
apze 1,062 Report post Posted September 16, 2007 mam takie spostrzeżenie, że np szef firmy, która ma adres np ul.yyyy kupuje baner reklamowy za grube pieniądze na ul.zzzzprzecież to nie jest jego adres. Oburzony jest jednak kiedy musi zapłacić parę centów za reklamę pod adresem www.yyyz Też ciekawe porównanie. Share this post Link to post Share on other sites
TomNice 45 Report post Posted September 16, 2007 Też ciekawe porównanie. Witaj Apze prawda...uważam, że adres do adres i posiada jedną definicję, a jedynym adresu rozróżnieniem jest drugi człon - adres internetowy lub siedziby. idąc dalej tym (spekulacyjnym) tokiem myślenia dojdziemy do poniższego przykładu absurdu ; Hotel X, który ma adres Rynek 7 powinien wnieść pozew przeciwko Hotelowi Y, który ma adres Rynek 8. a może nawet powinni wyburzyć budynki przy rynku 8 i 6 bo przecież restauracja pod 6-ką zarabia na klientach Hotelu X itd itp na pewno koledzy rozwiną wątek o kolejne przykłady Share this post Link to post Share on other sites
pb 2,626 Report post Posted September 16, 2007 mam takie spostrzeżenie, że np szef firmy, która ma adres np ul.yyyy kupuje baner reklamowy za grube pieniądze na ul.zzzzprzecież to nie jest jego adres. Oburzony jest jednak kiedy musi zapłacić parę centów za reklamę pod adresem www.yyyz Podobnie pisałem kilka dni temu na czacie (ale nie mam logów, więc napiszę od nowa): Sytuacja z prawdziwego świata: na działce obok Leclerca stoi billboard firmy X. Firma ta płaci miastu podatek od nieruchomości za działkę na której stoi billboard, a jej klienci płacą jej za wynajem powierzchni reklamowej. Najwierniejszym klientem na ten billboard jest Real. Nikt nie ma żadnych zastrzeżeń, korzysta na tym miasto, X, Real i klient. Leclercowi jakoś to nie przeszkadza. Sytuacja z naszego podwórka: na „działce” obok leclerc.pl stoi sobie domena leklerk.pl. Domena należy do firmy X. Firma ta płaci rejestratorowi abonament roczny za domenę, a jej klienci płacą jej za wynajem powierzchni reklamowej. Na samej górze strony reklamuje się Real. Korzysta na tym rejestrator, X, Real i klient. Jedyna różnica jest taka, że Leclerc ma jakieś zastrzeżenia. Dlaczego tak jest? Czy każda firma powinna mieć prawo zastrzec wokół działki na której stoi jakąś strefę buforową, w której nie można by umieszczać reklam konkurencji? A gdzie wolny rynek? A gdzie dobro konsumenta? PS. Mam wrażenie, że angielski tekst został przetłumaczony na polskie wyrazy zamiast na język polski... Share this post Link to post Share on other sites
lisz55 1 Report post Posted September 16, 2007 itd itp na pewno koledzy rozwiną wątek o kolejne przykłady To ja dam kolejny. Nie mój co prawda, ale dobry: z prakowaniem literówek to tak jak z umieszczeniem bilbordu obok np supermarketu. Może tam reklame umieścić supermarket, konkurencja albo zupełnie ktoś inny. Share this post Link to post Share on other sites
pb 2,626 Report post Posted September 16, 2007 To ja dam kolejny. Nie mój co prawda, ale dobry: z prakowaniem literówek to tak jak z umieszczeniem bilbordu obok np supermarketu. Może tam reklame umieścić supermarket, konkurencja albo zupełnie ktoś inny. Czy to ten mój przykład z czatu, czy ktoś inny wpadł na podobne porównanie? :-) Share this post Link to post Share on other sites
lisz55 1 Report post Posted September 16, 2007 Czy to ten mój przykład z czatu, czy ktoś inny wpadł na podobne porównanie? :-) tak z czatu nie pamiętałem tylko kogo ten pomysł. Share this post Link to post Share on other sites