Jump to content
DD

Artykuły warte przeczytania

Recommended Posts

Pierwszą informacją, na którą warto zwrócić uwagę, jest średni czas trwania postępowania. Średni czas rozstrzygnięcia sprawy przed Sądem Polubownym wynosi 156 dni. Najkrótsze postępowanie trwało zaledwie 57 dni, zaś najdłuższe niemal rok – 358 dni. Połowa analizowanych postępowań trwała krócej niż 128 dni. Dla porównania, według raportu Doing Business 2010, średni czas postępowania sądowego w Polsce od złożenia pozwu do chwili wydania wyroku wynosi 670 dni. Postępowanie przed Sądem Polubownym trwa więc ponad 4 razy krócej.

 

Dane te potwierdzają powszechne przekonanie o szybszym rozpoznawaniu spraw przez sądy polubowne. Takie założenie przyświecało Arturowi Piechockiemu, prawnikowi NASK, współtwórcy Sądu Polubownego: „Szybkość wymiany informacji w Internecie wymaga procedur umożliwiających rozstrzygnięcie sporu w krótkim terminie, stąd rozwiązaniem lepszym niż długotrwałe postępowania przed sądami państwowymi stały się alternatywne sposoby rozstrzygania sporów.”

http://www.nowemedia.org.pl/joomla/index.p...wnego-przy-piit

Share this post


Link to post
Share on other sites
Raczej paczki :)

 

Niedawno jak bylem w Wawie, to w podziemnym przejsciu w Centrum rozbawila mnie nazwa sieci "Pą-check" ;) Ale trzeba przyznac, ze jakosciowo sa smaczne i jak na Wawe (i nie tylko) to nawet b. tanie.

Share this post


Link to post
Share on other sites
25-latek dostał kontrakt na 39 tys. zł i program. Wystarczył fałszywy e-mail z Kancelarii Prezydenta

 

– Założyłem sobie e-maila „jacek.michalowski@prezydent.pl" i przedstawiając się jako szef Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego, napisałem do ówczesnego prezesa telewizji Włodzimierza Ławniczaka – przyznaje Miter.

 

To niesłychane, że sprawa zaszła aż tak daleko. I aż strach pomyśleć, że tak łatwo można się podszyć pod kogoś w Internecie.

http://www.rp.pl/artykul/624250_Jak-Pawel-...il--do-TVP.html

Share this post


Link to post
Share on other sites
Miter dodaje, że nikt w TVP nigdy, także podczas podpisywania umowy, ani razu go nie wylegitymował. – Wszystkie dane podawałem z pamięci. PESEL i NIP miałem zapisane w telefonie – relacjonuje. – Efekt tego jest taki, że mój adres w dowodzie jest inny niż ten na podpisanej z TVP umowie. Ale nikt tego nie wyłapał, bo nikt na oczy nie widział żadnego mojego dokumentu. Mogłem im podać całkowicie fikcyjne nazwisko.

 

Nie ma co, u mnie w firmie mamy bardziej restrykcyjne procedury przy wpuszczaniu zwykłych delegacji na teren zakładu, nie mówiąc już o nowych pracownikach.

 

Od grudnia trwał tam decyzyjny pat w związku z wyborem nowych władz telewizji publicznej. Wynikał on ze sporu pomiędzy SLD i PO. – Pamiętam, że miałem już wychodzić i pan Kubalica poprosił, żebym jeszcze na chwilę usiadł. Powiedział mi, że jest problem, bo Jan Dworak (szef KRRiT – red.) strasznie sarka na zarząd, nie wyraża zgody, nie chce się dogadać i czy ja mógłbym poprosić pana prezydenta, żeby może coś z tym zrobił. Powiedziałem, że jak będę się z nim widział, to mu o tym napomknę. Podziękował i kazał mi życzyć od niego prezydentowi wesołych świąt, bo to było tuż przed Bożym Narodzeniem.

 

Czyli jak to w Polsce - my Tobie, Ty nam i tak to protekcjonizm i "kolesiostwo" hula pełną parą.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Nie ma co, u mnie w firmie mamy bardziej restrykcyjne procedury przy wpuszczaniu zwykłych delegacji na teren zakładu, nie mówiąc już o nowych pracownikach.

Dzisiaj byłem w przychodni. odebrałem wynik badania sprzed 2 tygodni. Czy ktoś mnie wylegitymował? Nie! Byłem wcześniej u pobrania krwi - czy ktoś mnie wylegitymował, że to ta osoba ze skierowania oddaje krew? Nie! Byłem u rentgena - czy ktoś..... szkoda gadać. A ciekawe ile jest przypadków, gdy ktoś zdaje za kogoś innego egzamin.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Dzisiaj byłem w przychodni. odebrałem wynik badania sprzed 2 tygodni. Czy ktoś mnie wylegitymował? Nie! Byłem wcześniej u pobrania krwi - czy ktoś mnie wylegitymował, że to ta osoba ze skierowania oddaje krew? Nie! Byłem u rentgena - czy ktoś..... szkoda gadać.

 

To ciekawe te przychodnie, prywatne czy państwowe?

 

Ja na ogół korzystam z mojej firmowej przychodni - raz szybciej i bez dłuższego czekania, a dwa mniej nerwów bo jak ostatnio byłem z dziewczyną w szpitalu celem konsultacji z neurologiem (u mnie w przychodni niestety go już nie było i dostaliśmy skierowanie do szpitala) myślałem, że mnie krew zaleje.

Po godzinie czekania i łaskawym przyjęciu przez panią doktor (dodam, że w tym czasie nie miała żadnych pacjentów) jedyne czego się dowiedzieliśmy to, że prześwietlenie może mieć zrobione dopiero po weekendzie (był piątek) i dlatego dobrze byłoby gdyby została w szpitalu przez 5 dni (!) ponieważ w innym przypadku bez najbliższy wolny termin będzie...w maju. I tu po raz kolejny nasuwa mi się pytanie na co idą nasze pieniądze ze składek? :)

Poszliśmy więc prywatnie i ku mojemu zdziwieniu prześwietlenie zostało zrobione od ręki, wyniki na drugi dzień, jedynie cena powyżej 200 pln, ale co lepiej - dać się zamknąć w szpitalu czy czekać do maja? Oczywiście w tym przypadku nie mogło być mowy o podobnej sytuacji jak opisujesz ponieważ gdyby nie mogła osobiście odebrać wyników koniecznym byłoby wypisanie na miejscu upoważnienia innej osoby do ich odebrania.

Edited by bartxx86

Share this post


Link to post
Share on other sites
...

 

Wprawdzie moja historia bardziej nadaje sie do absurdow, ale skoro juz tutaj o medycynie...Dwa lata temu mieszkalem i pracowalem na Pomorzu. Jako ze pracowalem w zakladzie przemyslu spozywczego, to nie wolno bylo miec nawet kataru. Niestety jakies chorobsko sie do mnie przypaletalo. Poszedlem zatem do pierwszej lepszej przychodni, daje recepcjonistce nasza slaska karte chipowa, a ta robi karpia i patrzy na mnie jak na debila :) Pyta sie, co to, a ja jej, ze to ksiazeczka zdrowia. Ona do mnie, ze na takie cos mnie nie zarejestruje do lekarza i wymagana jest normalna papierowa ksiazecza... Ale dla pewnosci zapyta lekarza. Lekarz kazal mi czekac, az wszystkich poprzyjmuje, po czym stwierdzil, ze wyjatkowo mnie przyjmie i przebada a w papierach wpisze "wypadek", jednakze jesli nastepnym razem przyjde, to mnie juz nie przyjmie ;) Chyba ze przyniose normalna papierowa ksiazeczke...

 

Jak juz wyzdrowialem, zadzwonilem do swojej przychodni na Poludniu, a tu mi mowia, ze nie ma juz szans na taka ksiazeczke, bo w naszym wojewodztwie sa juz od dekady wycofane i w zamian wlasnie sa te karty. Poradzili mi, zebym zadzwonil do NFZ w Katowicach. Tam stwierdzili, ze tez nie ma szans, ale doradzili, ze jesli bede chory, to w kazdym szpitalu mnie przebada lekarz za darmo. No i faktycznie - zachorowalo mi sie ponownie, poszedlem do szpitala, jednakze lekarz dwa dni z rzedu nie raczyl przybyc... ;-)

 

We wlasnym kraju czulem sie, jakbym byl mieszkancem z drugiej polkuli globu ;-)

Share this post


Link to post
Share on other sites
Wprawdzie moja historia bardziej nadaje sie do absurdow, ale skoro juz tutaj o medycynie...

Ja miałem więcej szczęścia: jak jeszcze mieszkałem w DE, to też miałem książeczkę zdrowia w postaci karty z czipem (oczywiście z ubezpieczeniem na kraje UE). Szczęscie polegało na tym, że przyjeżdżając co jakiś czas do Polski byłem akurat zdrowy i nie musiałem skorzystać ze służby zdrowia. Inaczej pewnie też byłbym zmuszony tłumaczyć tubylcom co to jest za magiczny kawałek plastiku, co zapewnia opiekę medyczną. Czułbym się wtedy jak Europejczycy, którzy kiedyś tłumaczyli Papuasom co to są żelazne ptaki.

Share this post


Link to post
Share on other sites

A propo służby zdrowia.

 

Kilka miesięcy temu miałem dosyć ostre zatrucie i zostałem zawieziony na pogotowie - stan był naprawdę ciężki :) Gdy już odstałem swoje w kolejce z babciami które boli gardło itd. wszedłem do lekarza. W środku dowiedziałem się, że lekarz mnie nie przyjmie bo jestem zarejestrowany w innym mieści i żebym tam sobie jechał. Oczywiście gdy już chciałem wyjść stwierdził z wielką łaską, że jednak mnie przyjmie.

 

Następnie spędziłem 3 dni w szpitalu w którym nie zbadali mi nawet krwi...

 

Oczywiście gdybym siedział sobie spokojnie w domu, zadzwonił po karetkę to by przyjechali i by mnie po prostu wzięli do szpitala bez pytania o ubezpieczenie - na przyszłość tak już będę robił ;)

Share this post


Link to post
Share on other sites
...

 

Korporacyjny standard...

 

http://empireus.blog.pl/,15153344,n

http://empireus.blog.pl/parodia-parodie-pa...iuje,15160771,n

http://empireus.blog.pl/ad-vocem,15177925,n

 

To tylko kilka moich starych opisow dot. rekrutacji w PL.

 

Kilkanascie wpisow zostalo wycietych, bo zauwazylem, ze rekruterzy/niedoszli pracodawcy czytywali mojego bloga ;-)

To co opisalem, to tylko namiastka tego, co pisywalem na p.p.dyskusje. Co by nie gadac - obojetnie jaka by to nie byla firma, to syf wszedzie jest taki sam... Polskie realia sa niestety smutne. I czy to bedzie google, czy mala firemka w Wypizdowie - wszedzie jest taka sama beznadzieja, odnosnie standardow rekrutacji...

Share this post


Link to post
Share on other sites
Dziś natknąłem się na blog Krzysztofa Trynkiewicza, na którym znalazłem kilka wpisów poświęconych jego przygodzie z rekrutacją do Google'a. Bardzo ciekawa historia do tego ciekawie napisana ;)

 

Pierwsza część

Druga część

Trzecia część

Czwarta część

 

przeczytałem wszystkie części, bardzo ciekawe ale finał nie do pozazdroszczenia - za dużo starganych nerwów przez "korporację "

Share this post


Link to post
Share on other sites

Jak zwykle nie wiedziałem gdzie to wrzucić. :mellow:

 

"Jeszcze taniej jest w Wenezueli, gdzie jakiś czas temu był @Tomasz. "To kraj z najtańszym paliwem na świecie. Za jednego dolara amerykańskiego, wymienionego po kursie czarnorynkowym, zatankować można bagatela około 165 litrów oleju napędowego lub 82 litry benzyny. Aż chce się jeździć" - kwituje internauta."

 

To chyba jakieś trzy grosze za litr....

 

Jesteś za granicą? Za ile tankujesz?

Share this post


Link to post
Share on other sites
Niemcy po raz kolejny pokazali za kogo nas mają...

 

"Polak szuka żony"

 

A my w kabaretach nie zartujemy z niemcow? Ba! Jakos nie slyszalem skeczow o bialorusinach, ukraincach, litwinach, slowakach. Baaaardzo rzadko spotyka sie czechow, za to o "ruskich" i niemcach non stop. Wystarczy chociazby zajzec na 4fun.tv, badz obejzec niektore skecze popularnych kabaretow.

 

Kurde, zastanawia mnie skad taka nadwrazliwosc w narodzie? :/

Share this post


Link to post
Share on other sites

O namingu i domenach.

 

Szukasz nazwy dla swojej firmy - nie używaj słów typu "net", "pro", "inter" - są zbyt popularne i nie odróżnią was od konkurencji. Szukaj słów rzadziej spotykanych, ale jednoznacznie kojarzonych. Dobre nazwy specjaliści wskazują bez żadnych wątpliwości "Gadu - Gadu", "Inteligo"

 

Nie ma sensu inwestować w samą nazwę, jeśli nie wiążą się z tym dodatkowe elementy komunikacji marketingowej - doradza Paweł Tkaczyk. - Wyrwana z kontekstu przegra w rywalizacji z dobrze skomponowaną, spójną i charakterystyczną komunikacją. Domagaj się więc nazwy, wyjaśnienia jej, ciągu skojarzeniowego łączącego ją z twoją firmą lub produktem. Dopiero wtedy możesz myśleć o zdobywaniu rynku. Odpowiednia nazwa połączona z dobranymi skojarzeniami, argumentami dla konsumenta, sprawi że firma, marka czy usługa, znajdzie sobie stałe miejsce w głowie konsumenta. A to przekłada się bezpośrednio na Twoje zyski.

 

http://wyborcza.biz/Firma/1,101618,9378009...dla_swojej.html

Share this post


Link to post
Share on other sites

Bardzo dobry artykuł.

Ten fragment jest szczególny:

Odpowiednia nazwa połączona z dobranymi skojarzeniami, argumentami dla konsumenta, sprawi że firma, marka czy usługa, znajdzie sobie stałe miejsce w głowie konsumenta. A to przekłada się bezpośrednio na Twoje zyski.
Edited by maryuse

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

×