Jump to content
sanit

Polityka

Recommended Posts

Po śmierci Kim Dzong Ila:

 

 

Co roku coraz bardziej upodabniamy się do KRLD, może jeszcze kilku Tusków i u nas będzie tak samo. :)

Ciekawe jak teraz zachowa się armia i kto pierwszy zagarnie bogate złoża K. Północnej?

Edited by Pan_Grzegorz

Share this post


Link to post
Share on other sites

Nowy Rok - mniej wolności, więcej podatków, puste portfele

 

Od 1 stycznia weszły w życie nowe przepisy aż 57 ustaw. Wśród nich jest wiele takich, które ograniczają nasze wolności, nakładają nowe obciążenia i wprowadzają do gospodarki elementy centralnego planowania. Inwencja rządu i posłów może przyprawić o prawdziwy zawrót głowy! - pisze Krzysztof Bosak, ekspert Fundacji Republikańskiej.

 

http://rebelya.pl/post/579/bosak-nowy-rok-...ecej-podatkow-p

 

DD

Share this post


Link to post
Share on other sites
Nowy Rok - mniej wolności, więcej podatków, puste portfele

 

Od 1 stycznia weszły w życie nowe przepisy aż 57 ustaw. Wśród nich jest wiele takich, które ograniczają nasze wolności, nakładają nowe obciążenia i wprowadzają do gospodarki elementy centralnego planowania. Inwencja rządu i posłów może przyprawić o prawdziwy zawrót głowy! - pisze Krzysztof Bosak, ekspert Fundacji Republikańskiej.

 

http://rebelya.pl/post/579/bosak-nowy-rok-...ecej-podatkow-p

 

DD

To ten Bosak z Młodzieży Wszechpolskiej?

 

 

EDIT: sprawdziłem, ten sam. :D

Edited by SELES

Share this post


Link to post
Share on other sites
Witkowski: Wrocław – The PR Place

 

Kiedy popatrzymy na Wrocław, tylko przez pryzmat planów magistratu,

folderów reklamowych i wypowiedzi publicznych prezydenta, rysuje nam się obraz

szybko rozwijającego się, otwartego, zachodnioeuropejskiego miasta, które jest

polskim tygrysem gospodarczym, żyjącym kulturą i sportem na światowym

poziomie. Wieloletnie starania o zorganizowanie wystawy Expo, zdobycie tytułu

Europejskiej Stolicy Kultury 2016, współorganizowanie Euro 2012, liczne festiwale

(filmowe, muzyczne, literackie), nowy ogromny stadion, otwierane w blasku fleszy

kolejne inwestycje, remontowane drogi i budynki, masy studentów w klubach i

kawiarniach, składają się na medialny wizerunek zamożnego, nowoczesnego miasta.Ostatnio magistrat rozpoczął dyskusje o budowie we Wrocławiu drugiego po stolicy metra, co pokazuje jak daleko sięgają ambicje włodarzy miasta. Jednak czy te foldery to cała prawda o Wrocławiu? Czy za fasadą PR jest tak różowo, jak chce magistrat?Spróbujmy się temu nieco bliżej przyjrzeć.

 

Miasto reklamuje się hasłem Wrocław – miasto spotkań, (Wrocław – the

meeting place). Sugerować ma to zachodnioeuropejski, otwarty na przyjezdnych,

często różniących się od Polaków kolorem skóry bądź strojem, charakter miasta,

gotowego z otwartymi ramionami powitać, stworzyć atmosferę, być Krakowem, ale

bez nalotu patyny i wyraźnego smaczku konserwy. Czy rzeczywiście mieszkańcy

odbiegają tak bardzo od nietolerancyjnego na inność polskiego standardu?

Eksperyment nauczyciela etyki Mirosława Traczyka, z wygrywającego regularnie

ogólnopolskie rankingi szkół średnich XIV liceum im. Polonii Belgijskiej, zdaje się

wskazywać na mocno życzeniowy charakter tego reklamowego hasła. Na ulice

miasta udali się pełnoletni uczniowie przebrani za ortodoksyjnego Żyda,

muzułmankę w czadorze i hinduskę w sari. Reakcje przechodniów były porażające,

zarówno dla uczniów, jak i dla przyzwyczajonych do PRowskiego obrazu

Wrocławia. Spotkali się oni ze spontanicznymi wyzwiskami (Kurwa, diabeł;

wypierdalaj do Iraku suko; Żydzi do gazu; co, Hitler z wami nie skończył?), niechęcią przechodniów i wypowiedziami powielającymi najgorsze stereotypy (gdzie masz karabin?; Arabowie przyjeżdżają nas okradać; ). Mimo wypowiadania takich opinii aż 80% ankietowanych osób określiło się jako osoby tolerancyjne. Połowa z nich oceniła Wrocław jako miasto wolne od rasizmu1. Gdy spojrzymy jednak w dane liczbowe okazuje się, że liczba ataków na tle rasistowskim we Wrocławiu jest

podobna, jak w całej Polsce, a w lokalnej prasie słychać co rusz o jakimś wybryku

tego typu2.

 

Jeśli dodamy do tego, że Wrocław ma bardzo silne środowisko

nacjonalistyczne, neonazistowskie i skrajnie prawicowe, które było w stanie

zorganizować na rynku kilka legalnych demonstracji i regularnie próbować blokować

parady ruchu LGBTQ, widać że rzeczywistość nie odbiega znacząco od ogólnopolskich standardów. Miasto i jego przedstawiciele zaś nie są w stanie

podczas takich wybryków zareagować jakkolwiek na okrzyki, w rodzaju Polska cała

tylko biała, Biała siła, czarna kiła i Nasza święta rzecz, czarni z Polski precz3, a

wrocławskie sądy nie widzą w nich przejawów rasizmu. Cóż, każdej konserwatywno-liberalnej władzy opłaca się kanalizować gniew społeczny w ekscesach o charakterze nacjonalistycznym, najlepiej jeśli do tego angażującymi z drugiej strony lewicę radykalną, próbującą tamować objawy faszystowskiego zaczadzenia. Dzięki czemu konflikt klasowy zostaje ukryty i zagospodarowany przez „starcie skrajności”, kiedy kapitalistyczne status quo pozostaje bez zmian.

 

Miejscem spotkań Wrocławian z nagą siłą władzy pozostaje za to działająca

cały czas we Wrocławiu izba wytrzeźwień. W samym roku 2011 zmarło w niej już 6

osób4. Ostatnio na łóżku spaliła się żywcem 30-letnia kobieta. Jej łóżko zapaliło się

od ognia zapalniczki, którą próbowała przepalić krępujące ją pasy. Płonęła 54

minuty, zanim do celi przyszedł ktokolwiek z personelu, mimo jej krzyków i

nawoływań innych osadzonych5. Stało się tak mimo tego, że osoby tam umieszczone teoretycznie są przeszukiwane i pozbawione przedmiotów osobistych oraz permanentnie nadzorowane przez system kamer. Mimo licznych zapewnień urzędu miasta trafiają tam nie tylko osoby agresywne czy zakłócające porządek publiczny, ale także śpiący na dworze pijani bezdomni, wracający do domu chwiejnym krokiem imprezowicze, czy całkiem spora liczba świętujących w Polsce obcokrajowców. Normą jest umieszczanie w skórzanych pasach krępujących kompletnie ruchy, odmawianie możliwości skontaktowania się z rodziną czy prawnikiem i decydowanie przez lekarzy „na oko”, czy osoba może być wypuszczona czy nie. Do niedawna nowy zatrzymany trafiał jeszcze na „prysznic”. Rozebrany do naga był polewany zimną wodą ze szlaucha. Była to zarazem forma dbania o higienę, jak i kary za opór stawiany pielęgniarzom, którzy dowolnie decydowali o tej formie przywitania. Dopiero przypadki zawału serca i następującego po nim zgonu wśród zatrzymanych skłoniły włodarzy do zatrzymania tego procederu. Na porządku dziennym w izbie są pobicia i kradzieże, które jednak nie są często zgłaszane, gdyż pijany z natury rzeczy jest na gorszej pozycji niż trzeźwi pielęgniarze, którzy murem stoją za sobą w takich sytuacjach. Mimo licznych obietnic prezydenta, szczególnie często powtarzanych przed wyborami samorządowymi, urząd miejski nie robi nic, żeby zlikwidować to miejsce.

 

Gdy Bogdan Zdrojewski wybrał karierę parlamentarną, i rządząca miastem

ekipa musiała go kimś zastąpić na stanowisku prezydenta, pojawiła się nagle

kandydatura Rafała Dutkiewicza, którego osoba w kilka miesięcy z namaszczenia

Zdrojewskiego i przy poparciu PO i PiS zdobyła ogromną popularność w sondażach.

Warto zauważyć, że poparcie dla Dutkiewicza to jeden z niewielu przejawów

POPiSu w realnej rzeczywistości politycznej. Zadziwiająca była wtedy we Wrocławiu siła poparcia Zdrojewskiego, która potrafiła z bliżej nieznanego

kandydata uczynić lidera rankingów. Nie tylko ja nie pamiętałem z lat 80. wysokiego

szefa NZS we Wrocławiu, ale wielu Wrocławianom nie przeszkodziło to oddać na

niego głos w wyborach samorządowych. Nie da się ukryć, że przynależność do NZS

w odpowiednim okresie była prawie automatyczną gwarancją zajęcia miejsca w

magistracie. Trzeba było naprawdę się postarać jak jeden z radnych z tego

środowiska, który wyleciał z klubu dopiero po publicznych pijackich awanturach z

policją. Dawni działacze opozycji z organizacji studenckiej, którzy z racji wieku i

braku doświadczenia nie załapali się na karierę w Warszawie (sejm senat, ministerstwa) pozostali na miejscu i stali się w warunkach wrocławskich czymś na

kształt meksykańskiej PRI czy japońskiej PLD, jedyną ciągle sprawująca władzę

grupą. Niezależnie od chwilowych emanacji (UW, KLD, PO, Klub Dutkiewicza)

pozostaje to ta sama grupa działaczy, od zawsze związanych z nurtem

konserwatywno-liberalnym.

 

Próbujący przedstawiać się jako apolityczny fachowiec i technokrata

Dutkiewicz, również silnie związany z tym nurtem. Jednak jak na razie nie może na

swoim koncie zapisać większych sukcesów w polityce ogólnopolskiej. Jego

współpraca z Kazimierzem Michałem Ujazdowskim i Janem Rokitą przy budowie

projektu Polska XXI zakończyła się porażką i śmiercią naturalną całego pomysłu.

Nie udała się próba stworzenia prawicowego bloku poza PO i PiS, co jednak nie

przeszkadza do dziś otaczać się Dutkiewiczowi politykami konserwatywnymi, takimi

jak znany z antyislamskich wypowiedzi Patryk Wild czy były senator Tomasz

Misiak. Ten drugi to właściciel dużej agencji pracy czasowej Work Service. W

wyborach do Izby wyższej umieścił on na swoich plakatach hasło przede wszystkim

praca. Biorąc pod uwagę warunki tejże w firmach outsourcingowych, takie jak brak

chorobowego, urlopu, wolnych dni i generalnie śmieciowy charakter umowy o pracę, to hasło nabiera nowej głębi. Przede wszystkim samo zatrudnienie, dopiero w drugiej kolejności jego warunki. Za opozycję robi we Wrocławiu w praktyce lokalny oddział Gazety Wyborczej oraz jak na Polskę wyjątkowo słaby klub Prawa i Sprawiedliwości. Oba te organizmy, cokolwiek by o nich nie mówić, lewicowymi czy krytycznymi wobec kapitalizmu nazwać trudno.

 

Wspaniałą egzemplifikacją tego zakorzenienia ideologicznego włodarzy

Wrocławia jest mania zmieniania nazw ulic i placów. Plac 1 Maja od kilku lat jest już placem Jana Pawła II, a Plac Grunwaldzki wzbogacił się o Rondo Reagana. Jako że średniowieczna nazwa Plac Czerwony zbytnio kojarzyła się z Moskwą, została

zmieniona na Plac Solidarności. Choć to, co stoi za tym procesem najlepiej oddaje

zmiana nazwy ulicy Traktorzystów na trzy: Żeńców, Siewców i Oraczy. Za tym

projektem „przywracania normalności” idzie patologizacja okresu PRL i powrót

symboliczny do przedwojennego porządku. Nie szkodzi, że Wrocław przed wojną

nazywał się Breslau – przeszczepione na „Ziemie Odzyskane” Kresy mają się

dobrze, o czym świadczą restauracje Lwowska i Cesarsko-Królewska, mit lwowskich profesorów budujących Uniwersytet Wrocławski czy seksistowskie i proburżuazyjne bardzo popularne „lwowskie” powieści kryminalne Marka Krajewskiego. Ciągłość ma być zachowana z przedwojenną Polską, krajem skrajnych nierówności społecznych, ksenofobii i wyzysku. W kontekście zakorzenienia ideologicznego włodarzy Wrocławia wydaje się to wyborem więcej niż naturalnym. Ciekawe jest, że spore oburzenie prawego skrzydła tego środowiska, budzi nieco technokratyczny gest reklamowania w Niemczech Wrocławia jako Breslau. Nie przeszkadza im za to i nie ma ich zdaniem charakteru imperialistycznego i rewindykacyjnego nazywanie Iwano Frankowska – Stanisławowem, Lviva – Lwowem, a Kaunas – Kownem.

 

W polityce kulturalnej miasta standardem jest już przejmowanie przez

Wrocław festiwali z mniejszych ośrodków (Nowe Horyzonty z Cieszyna) i (Port

Literacki z Legnicy) poprzez oferowanie ich twórcom dużo większego niż w ich

macierzystym mieście finansowego wsparcia. Cóż z tego, że automatycznie dla

lokalnych środowisk twórczych zmniejsza się pula pieniędzy. Dla miasta liczy się

przecież fakt, że w folderze reklamowym może umieścić, że organizuje największy

festiwal literacki czy filmowy. Skutkuje to słabością lokalnych środowisk

artystycznych, obcinaniem kolejnych programów miejskich w dziedzinie pracy z

dziećmi i młodzieżą i niedofinansowaniem MDK-ów. Tego jednak również nie da się

umieścić w reklamowej broszurce. Wrocław staje się mistrzem polski w

festiwalizacji kultury, która w kolejnych kilkudniowych cyklach przyciąga z całej

Polski zwolenników jakieś formy sztuki, czy jej odmiany, przez cały rok

pozostawiając Wrocławian z coraz węższa ofertą.

 

Kwintesencją takiego podejścia miasta do przestrzeni publicznej jest

pokutujący w urzędzie miasta plan wprowadzenia opat za wstęp do części miejskich

parków. To jedne z ostatnich miejsc darmowej rozrywki, spędzania czasu i

uprawiania sportu miałoby się stać ostatecznym ideałem mieszczaństwa –

przestrzenią przewidywalną, kontrolowaną, czystą i pozbawioną wszelkich

niepokojących zamożnych mieszczan elementów, takich jak np. bezdomni. Jak na

razie inicjatywa spotkała się z ogromnym sprzeciwem Wrocławian, a miasto

chyłkiem się z niej wycofało. Nie zmienia to jednak faktu, że z czasem jedyną

darmową rozrywką może stać się dla mieszkańców Wrocławia noworoczny pokaz

sztucznych ogni i podświetlana fontanna koło Hali Stulecia. Stawianie fontanny

przez włodarza miejskiego to już mała wrocławska tradycja, jak gdyby ustawienie w przestrzeni publicznej symbolu fallicznego było powinnością każdego urzędującego prezydenta. Bogdan Zdrojewski skromniej umieścił małą szklano-kamienną konstrukcję na Placu Gołębim6. Nie pasuje ona do otaczającej ją architektury, ale kosztowała ona jedynie 2,5 mln zł. Z kolei ta postawiona przez aktualnie urzędującego, kosztowała już 37 mln zł (plus 1 mln kosztów użytkowania rocznie) i jest najdroższą tego typu konstrukcją w Polsce.

 

Inną inwestycją, która miała przynieść dochody, i pokazać miasto jako

organizatora wielkich estradowych i sportowych wydarzeń – a nawet na początku,

gdy zainteresowanie mieszkańców jest największe, przynosi straty – jest stadion

piłkarski. Koncert George'a Michaela, walka bokserska Kliczko vs Adamek i pokaz

Monster Truck przyniosły miastu łącznie 1,4 mln zł straty, a wszystko to w kilka

miesięcy działania7. Jeśli dodamy to do łącznych kosztów budowy (jak na razie 850

mln zł) i kłopotów z oddaniem inwestycji w terminie, widać wyraźnie gdzie leżą

priorytety miasta. Nie w zajęciu się jak postuluje organizacja rowerzystów Masa

Krytyczna kwestią budowy sieci dróg rowerowych i ułatwień dla rowerzystów, które

mogłyby odciążyć główne ulice z samochodów. Raczej w wyrzucaniem publicznych

pieniędzy w medialne przedsięwzięcia, licząc na bardzo niepewne skutki tej formy

reklamy miasta.

 

Rafał Dutkiewicz reklamuje się, że jego ekipie udało się stworzyć we

Wrocławiu ponad 200 tys. miejsc pracy. To naprawdę wspaniałe osiągnięcie, jeśli

weźmiemy pod uwagę, że według GUS we Wrocławiu w tym czasie powstało tak

naprawdę jedynie 38 tys. nowych miejsc pracy8. Jeśli jednak nawet porzucimy te

drobne nieścisłości, zawsze pozostaje też kwestia, jakie są to miejsca pracy. Weźmy za przykład ogromnie fetowane otwarcie fabryki ekranów ciekłokrystalicznych jednej z koreańskich firm, które miało otworzyć szanse na nowe miejsca pracy dla robotników. Zaoferowane niskie płace, odległość od centrum węzła bielańskiego, gdzie została zlokalizowana inwestycja i warunki pracy (praca w specjalnych kostiumach, mających zapobiegać przenoszeniu pyłków na linię produkcyjną, kompletna sterylność) nie zachęciły jednak wielu pracowników do skorzystania z oferty. Koreańczycy byli wściekli, bo urząd miasta obiecywał im spragnionych pracy Polaków, a zmuszeni byli jeździć w ich poszukiwaniu po okolicznych podwrocławskich gminach. Z kolei sprzedaż Browaru Piastowskiego jednemu z dużych koncernów piwowarskich skończyła się zamiast obiecywanej modernizacji linii produkcyjnej – likwidacją produkcji, wyburzeniem części budynków i przeznaczeniem maszyn na złom. Dziś teren ten jest ogrodzony i czeka na lepsze czasy.

 

Na osobne omówienie zasługują wrocławskie targi różności. Od wielu lat

tradycyjne miejsce spotkań Wrocławian, gdzie można poplotkować, a na niektórych

kupić rzeczy kompletnie niedostępne w standardowym handlu – stare meble,

używane książki, sprzęty AGD wprost z lat 60. Miasto uznaje jednak, że nie mają

one charakteru reprezentacyjnego, że nie są eleganckie, i że przynoszą wstyd

posiadającemu europejskie ambicje Wrocławiowi. Likwidowane bądź przenoszone

na przedmieścia są zarówno targi weekendowe, jak i te działające cały tydzień. Nie

ma znaczenia, że handel uliczny i targi są od wielu dziesiątków i setek lat częścią

wizerunku miast takich jak Paryż, Wiedeń czy Berlin. Najwyraźniej uliczni

handlarze, pchle targi czy stragany bukinistów nie mieszczą się w obrazie Zachodniej Europy jaką ma Urząd Miejski. Na miejscy zlikwidowanego już słynnego targu Niskie Łąki działa MOSiR, a targ na Dworcu Świebodzkim ratuje tylko kryzys, bo w 2012 r. miały tam stanąć kolejne we Wrocławiu biurowce. Obecnie warunki, jakie panują na tych targach to często kompletne widzimisię firm nimi zarządzających. Wiedząc, że kończą oni dzierżawę, dążą do maksymalizacji zysku, poprzez podniesieni opłat i brutalniejsze ich egzekwowanie. Na toalety, bieżącą wodę i wiaty nie można w takich miejscach liczyć. O ile handlowcy posiadający spore przychody mają z ochroną dobre układy, tak handlujący często na obrzeżach targów bezdomni czy ubodzy są przeganiani i traktowani przez zbierających opłaty jak podludzie – popychani, obrażani i poniżani publicznie.

 

Dobrą egzemplifikacją dla logiki działania miasta jest przykład targu na Placu

Grunwaldzkim. Jeśli już przyjmiemy liberalną logikę miasta, wraz z ideą wspierania

przedsiębiorczości, to decyzje magistratu względem tego targowiska są sprzeczne z

wyznawanymi przez nie samo wartościami. Z jednej strony ekipa rządząca pragnie

działać na rzecz biznesu i być mu przyjazna, z drugiej przyczynia się do likwidacji

wielu samodzielnych miejsc pracy na targu. Oczywiście można by powiedzieć, że

przecież w powstałym na miejscu targu pasażu handlowym powstają miejsca pracy. Jednak po pierwsze, porównajmy jakość miejsc pracy – z jednej strony mamy małe firmy rodzinne, z drugiej pracę najemną w korporacyjnych sieciówkach. Po drugie, abstrahując nawet od warunków pracy, pozostaje jeszcze kwestia, że sprzedający warzywa, prostą chemię gospodarczą czy starocie praktycznie nigdy nie znajdą pracy w szklano-betonowym centrum handlowym, a szeregi ekspedientów zasilą dorabiający studenci na „umowach śmieciowych”. Słabo płatne prace fizyczne, outsourcingowe centra finansowe i centra handlowe, które zawsze szukają studentów – sprzedawców – to rzeczywistość biznesowej kariery we Wrocławiu.

 

Wrocław może się dziś poszczycić w folderach reklamowych jedynie

najbliższym otoczeniem rynku. Trzeba uczciwie przyznać, że władza ludowa nie

traktowała Wrocławia priorytetowo. Większość budynków nie była remontowana, a

sieć drogowa także pozostawiała wiele do życzenia. Sporo budynków pozostawało

cały okres PRL w stanie, w jakim zostały odbudowane tuż po wojnie, w

szczególności dotyczyło to własności komunalnej o przeznaczeniu na lokale socjalne.

 

Pierwsze jaskółki zmian status quo poza ścisłym centrum, zaczęły się już w połowie lat 90. Zgodnie z doktryną szoku opisaną przez Naomi Klein miasto korzystając z zamieszania jakie wywołała ogromna powódź, zwana powodzią tysiąclecia, wyburzyło uszkodzone budynki na przestrzeni prawie całej ulicy Pułaskiego, znanej jako zachodnia część słynnego wrocławskiego trójkąta bermudzkiego, słynnej wrocławskiej dzielnicy wysokiej przestępczości i biedy. Kolejnym krokiem było przesiedlenie z tej bliskiej centrum okolicy kłopotliwej ludności, często pochodzenia romskiego, na odległy od centrum Brochów. Kolejnym zaś wpuszczenie do tej oczyszczonej zarówno z mieszkańców jak i budynków okolicy deweloperów. Podobnie jak w innych dużych miastach (Gdańsk, Poznań) Wrocławski Urząd Miejski w ostatnich 20 latach pozbywał się systematycznie mieszkań komunalnych.

 

Stosunek sprzedanych lokali do wprowadzonych do zasobu nowych wynosi mniej

więcej 20 do 1, a w liczbach daje to miej więcej 25 tys. sprzedanych do 1 tys.

włączonych do rejestru. Kryzys z jakim mamy do czynienia od 2008 r. jeszcze

bardziej przyśpieszył ten proces. Miasto ogłosiło, że do 2014 r. chce się pozbyć

całych zasobów mieszkań komunalnych. I tylko kryzys finansowy i brak chęci

mieszkańców do wykupywania lokali sprawia, że plan ten jest nierealny. Nie da się

ukryć, że planem miasta jest zarazem podreperowania dziurawego budżetu

pieniędzmi ze sprzedaży, jak również zlikwidowania obowiązku zapewnienia

najuboższym lokalu mieszkaniowego. Na końcu tego procesu stoją poznańskie

osiedle kontenerowe, które wyprzedzający Dutkiewicza w „reformach” prezydent

Grobelny postawił właśnie dla najuboższych.

 

Do tego jeszcze miasto pragnie za jednym razem upiec jeszcze jedną pieczeń i

zwiększyć nieco folderowy potencjał Wrocławia. Urocze XIX-wieczne kamienice,

wąskie uliczki z małymi warsztatami rzemieślniczymi i bliskość rynku, sprawiły, że

urząd miasta zainteresował się Nadodrzem, które miało stać się wrocławskim

Kazimierzem i Pragą w jednym. Deklarowana rewitalizacja skończyła się na

remoncie kilkunastu elewacji, akcjach artystycznych dla młodzieży z centrum, zaś

głównym elementem w praktyce schowanym za fasadą PR-owskiej rewitalizacyjnej

bańki, stała się masowa komercjalizacja lokali na tym osiedlu. Praktycznie na każdej ulicy w tej okolicy można znaleźć lokal z charakterystycznym plakatem z logo

Wrocławia i telefonem miejskiej agencji odpowiadającej za sprzedaż. Poprzez

zmianę charakteru własności miasto zarazem pozbędzie się obciążających

wizerunkowo najuboższych lokatorów, zyska dodatkowe fundusze, jak i zdobędzie

nowych zamożniejszych mieszkańców. W przeciwieństwie do zachodniej Europy

gdzie gentryfikowały głównie podmioty prywatne, w Polsce to miasto, podmiot

teoretycznie przez nas kontrolowany, okazuje się być największym gentryfikatorem.

Sam prezydent jest wiecznym, niepoprawnym PR-owcem. Pytany w Dużym

 

Formacie na co wydałby 100 zł na kulturę – wymienił koncert z wrocławskiego

Ethno Jazz Festiwal, film z wrocławskiego American Film Festiwal, książkę

nominowaną do wrocławskiej nagrody Silesius i herbatę, niezwiązaną z

Wrocławiem. Jednak sam fakt, że prezydent ma doktorat, jest elokwentny i wysoki

oraz kocha umieszczać w mediach foldery reklamowe, nie oznacza jeszcze, że to

dobry prezydent i nie należałoby poszukać alternatywy dla ekipy zakorzenionej w

NZS-ie, bo brak opozycji to władza absolutna, a nic tak nie demoralizuje rządzących

w demokracji jak brak alternatywy.

 

Gdyby nie mieszkańcy, to Wrocław byłby zwyczajnym średniej wielkości

europejskim miastem, z ładną acz zaniedbaną architekturą, z ciekawym położeniem

na wyspach i prezydentem z ambicjami politycznymi na poziomie

ogólnopaństwowym, ze skłonnościami do uprawiania grubego PR-u. Dzięki jednak

temu przemieszaniu ludzi z różnych części Polski, którzy często w poszukiwaniu

lepszego losu wyruszyli na Zachód i oderwali się od tak dominującej w innych

regionach konserwatywnej tradycji i wpływu kościoła katolickiego, powstało miasto,

któremu bliżej do Berlina i Pragi, niż do Lublina czy Krakowa. Bliskość Zachodu,

przedwojenny potencjał gospodarczy, ciekawa architektura, energia mieszkańców,

wszystko to sprawia, że Wrocław postrzegany jest jako przyjemne miejsce do życia,mieszkania, pracy, rozrywki. Szkoda tylko, że duch ten napotyka taki opór w postaci materii, zniszczonej, zaniedbanej, zsuwanej pod dywan przez rządzących tym miastem, którzy uważają, że zamiast realnego zrównoważonego rozwoju, wystarczy dużo mówić w mediach, reklamować, robić prospekty. Koniec końców powstaje miasto stworzone pod folder i dla turysty. Miasto w którym coraz gorzej się po prostu mieszka.

 

Przemysław Witkowski, ur. 1982, politolog, poeta.

http://www.facebook.com/permalink.php?stor...135388566529023

Share this post


Link to post
Share on other sites

Narod polski sie skundlil i daje soba manipulowac garstce slugusow i sprzedawczykow...

 

Tylko tyle mam do powiedzenia w tym smutnym temacie... :D

 

PS. Kazda partia, niezaleznie od opcji, to takie same sprzedajne scierwa.

Share this post


Link to post
Share on other sites

CNN na żywo ucieło ( niby straciło połączenie) wywiad z żołnierzem, popierającym Rona Paula.

 

 

 

Share this post


Link to post
Share on other sites

Co tam słychać w Pułtusku? :D

 

Jakieś znajome mi się to wszytko wydaje. Skłócanie dotychczasowych sprzymierzeńców. Wypatrywanie wrogów z każdej strony, którzy chcą się "zamachnąć" ... To taka choroba dyktatorów jest :D:

 

-----

 

Za: wiadomosci.onet.pl

 

http://wiadomosci.onet.pl/kiosk/wojny-w-ob...-wiadomosc.html

Edited by yarowa

Share this post


Link to post
Share on other sites
Limuzyna Kaczyńskiego do kupienia w internecie

 

http://auto.dziennik.pl/aktualnosci/artyku...internecie.html

 

... a wraz z limuzuną kartę sim Jarka z prywatnymi wiadomościami:)

 

Limuzynę prezesa, srebrnego Saaba 9-5 sprzedano wraz z telefonem pokładowym, w którym nowy właściciel odkrył prywatne SMS-y kierowane do szefa PiS. Obecny właściciel auta powiedział "Dziennikowi", że na karcie są m.in. prywatne wiadomości prezesa i kondolencje, jakie wysyłano do niego po katastrofie smoleńskiej. Wśród nich są m.in. długie kondolencje od rodziny Dubienieckich.

 

http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,1...lokale=katowice

Edited by horacy11

Share this post


Link to post
Share on other sites
Limuzyna Kaczyńskiego do kupienia w internecie

 

http://auto.dziennik.pl/aktualnosci/artyku...internecie.html

Kiedyś faraon w złoto obracał wszystko czego dotknął... a teraz wystarczy że, PIS posiada auto, to Limuzyną nazywają... (saab) :D (sorka ale dla mnie limuzyna to to takie coś czym aktorzy z Hollywood jeżdżą do pracy )

I wątpię aby akurat ten saab Jarosława woził... (chłyt marketingowy)

 

Limuzynę prezesa, srebrnego Saaba 9-5 sprzedano wraz z telefonem pokładowym, w którym nowy właściciel odkrył prywatne SMS-y kierowane do szefa PiS. Obecny właściciel auta powiedział "Dziennikowi", że na karcie są m.in. prywatne wiadomości prezesa i kondolencje, jakie wysyłano do niego po katastrofie smoleńskiej. Wśród nich są m.in. długie kondolencje od rodziny Dubienieckich.

Tel. pokładowy.. jak to zacnie brzmi :D

...a reszta to już tylko i wyłącznie wyobraźnia dziennikarza/cudaka. Za to w końcu dostaje pensję.

(ps... życzenia różnej maści to owszem... ale nigdy się jeszcze nie spotkałem z czymś takim... aby ktoś komuś kondolencje sms-em wysyłał... ale jak chcecie to wierzcie w to. )

 

 

---------------------------

---------------------------

 

a co nam oprócz nowej ustawy refundacyjnej (temat zastępczy... od innych gorszych rzeczy) rząd przygotował?

 

Sprawy o nieujawnione źródło przychodu nie przedawniają się. Nigdy.

na każdy dochód, nawet sprzed lat, trzeba mieć papierowy dowód

(do końca Twojego życia, skarbówka może wpaść i "prosić" o kwity... udowodniające skąd posiadałeś środki na zakup samochodu.. )

http://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/58...rowy_dowod.html

Jeśli ktoś kupił mieszkanie za dolary otrzymane od babci kilkadziesiąt lat temu albo z oszczędności gromadzonych przez lata za pracę w byłej NRD, ale pieniędzy tych nigdy nie opodatkował, to musi liczyć się z tym, że zapłaci 75-proc. podatek. Są to bowiem nieujawnione źródła przychodów, które są opodatkowane sankcyjną stawką PIT.

Za morderstwo jest przedawnienie po 25 latach :P ... welcome średniowiecze.

Share this post


Link to post
Share on other sites
Sprawy o nieujawnione źródło przychodu nie przedawniają się. Nigdy.

na każdy dochód, nawet sprzed lat, trzeba mieć papierowy dowód

(do końca Twojego życia, skarbówka może wpaść i "prosić" o kwity... udowodniające skąd posiadałeś środki na zakup samochodu.. )

http://podatki.gazetaprawna.pl/artykuly/58...rowy_dowod.html

 

Za morderstwo jest przedawnienie po 25 latach :D ... welcome średniowiecze.

Ktoś coś chyba pokręcił.

NSA jednak oddalił kasacje wyroku opisanego w artykule(korzystnego dla podatników), a więc przychylił się do opinii że po 5 latach skarbówka nie ma prawa karać za nieujawnione dochody.

 

http://orzeczenia.nsa.gov.pl/doc/653D21D706

Share this post


Link to post
Share on other sites

Sprawa zakazu, czy utrudniania posiadania broni przez obywateli jest kluczowa dla naszego reżimu, choć w tym względzie społeczeństwo jest już tak ogłupione, czy nawet zastraszone rzekomymi następstwami takiego prawa, że nawet nie trzeba uruchamiać żadnych specjalnych środków propagandy. Obrona przed bandytami to sprawa drugorzędna i mało w tym wszystkim istotna. Brak powszechnego posiadania broni robi ze społeczeństwa stado pokornych baranów, którym bez problemu władza może manipulować i sama wprowadzić terror w taki stopniu jak tylko chce. Prosty przykład, wystarczy pomyśleć czy reżim w Korei Północnej mógłby się długo utrzymać gdyby obywatele posiadali tam broń?

Share this post


Link to post
Share on other sites
Sprawa zakazu, czy utrudniania posiadania broni przez obywateli jest kluczowa dla naszego reżimu, choć w tym względzie społeczeństwo jest już tak ogłupione, czy nawet zastraszone rzekomymi następstwami takiego prawa, że nawet nie trzeba uruchamiać żadnych specjalnych środków propagandy. Obrona przed bandytami to sprawa drugorzędna i mało w tym wszystkim istotna. Brak powszechnego posiadania broni robi ze społeczeństwa stado pokornych baranów, którym bez problemu władza może manipulować i sama wprowadzić terror w taki stopniu jak tylko chce. Prosty przykład, wystarczy pomyśleć czy reżim w Korei Północnej mógłby się długo utrzymać gdyby obywatele posiadali tam broń?

 

Hmmm ale tam wlasnie bardzo duza czesc narodu posiada bron :rolleyes: To panstwo ma czwarta pod wzgledem wielkosci armie na swiecie. Tam nie chodzi o posiadanie badz nie broni. Chodzi o przywileje. Tam bron maja ci, ktorzy stoja na strazy obrony rodziny Kimow. Kimowie w podziece daja im wszystko to, czego nieuzbrojona reszta nie ma i miec nie bedzie. U nas jest podobnie, ale odbywa sie to w troche inny sposob - bardziej humanitarny :) U nas tez jak nalezysz do jedynej slusznej partii przy korycie, albo masz wysoko postawionego urzedasa w rodzinie, masz ciepla posadke, albo intratne kontrakty...

 

U nas tez posiadanie broni niczego by nie zmienilo. Jak napisales - spoleczenstwo jest glupie. Prowadzilem kiedys bloga o mojej gminie. Opisywalem w nim przerozne afery, cala rodzinna mafie, ktora rzadzi gmina od 20 lat (a nawet dluzej, bo niektorzyobecni wlodarze byli w SB, a obecnie sa w PO) i... zaczeto mi zwyczajnie grozic pobiciem. Poddalem sie, gdy zagrozono mojej najblizszej rodzinie. Znalazl sie ktos inny, kto dalej kontynuuje opisywanie absurdow, jakie panuja w tejze gminie (ale nie tylko) i... cytuje jeden z ostatnich komentarzy na jego blogu:

 

...

Jak taki ktoś może mieć swój blog????????????

W internecie powinno się załóżyć komórkę, która będzie sprawdzadż ludzi dokładniej, aby takie wykolejeńce jak ten PAN nie mogły zakładać swoich blogów i obrażać innych uczciwych ludzi. ...

 

Przypomnij sobie, co sie stalo w lodzkim biurze PiS. Nie zebym byl sympatykiem tej partii, ale nawet w polityce (albo przede wszystkim) powinno sie rozmawiac na argumenty, a nie za pomoca broni. Jak widzisz, szalencow w naszym kraju nie brakuje. W Korei narod jest zastraszony i tam nawet upuszczenie gazety na ziemie, w ktorej bylo zdjecie Kima, grozi zeslaniem do lagrow. U nas za to jest przeciwnie - jest wolna amerykanka i masa debili, ktorzy sa zawistni chociazby na sasiada, bo ma lepszy samochod, albo chudsza zone. Polacy to narod pieniaczy. My to mamy we krwi. Nawet historia pokazuje, ze od dawien dawna jako narod bylismy zawsze skloceni wewnetrznie, co Niemcy i Rosja skrzetnie wykorystywaly (i to prawie od samego powstania naszego panstwa). Debile sa potrzebni po to, by szczuc sie nawzajem, a ci co sa u koryta w tym czasie robia co chca. Narod zre sie miedzy soba, nie zauwazajac co sie dzieje wokol. Ot, przyklad z ostatnich dni: polska.pl

 

Bron powinni miec ludzie madrzy i odpowiedzialni, a ci jak beda mieli taka potrzebe, to bez trudu ją zdobeda legalnie.

 

PS. Odnosnie Korei Pln. polecam swietna strone northkorea.pl oraz obejzenie filmow polecanych na tamtejszym forum.

Share this post


Link to post
Share on other sites

Create an account or sign in to comment

You need to be a member in order to leave a comment

Create an account

Sign up for a new account in our community. It's easy!

Register a new account

Sign in

Already have an account? Sign in here.

Sign In Now

×